16 czerwca 1963 roku wystartowała na orbitę wokółziemską pierwsza kosmonautka, Walentina Tierieszkowa, na pokładzie statku kosmicznego Wostok-6.
{jathumbnail off}Podczas lotu pozdrawiała tow. Chruszczowa, partię komunistyczną i leninowski Komsomoł, który ją wychował, oraz przeżywała podczas trzydniowego okrążania Ziemi chwile słabości, których bardzo się później wstydziła, a specjaliści medycyny nie przewidzieli w wyposażeniu statku chociażby zwykłych torebek, jakie rozdaje się pasażerom linii lotniczych do wiadomego, ewentualnego użytku. Więc kiedy jej żołądek protestował w ostateczny sposób, to radziła sobie odrywając płaty wewnętrznej wykładziny kabiny i jakoś próbując nie zanieczyszczać jej od wewnątrz.
Lot wokółziemski statku Wostok-6 trwał 2 doby 22 godziny 50 minut i 8 sekund. Lądowanie miało miejsce 19 czerwca 1963 po okrążeniu Ziemi 48 razy.
W lutym 1962 roku do Kolektywu X, pierwszego oddziału radzieckich kosmonautów, włączono kilka dziewcząt, kandydatek do miana pierwszej kosmonautki. Były realne podstawy, by sądzić, że po sukcesie pierwszego Sputnika i pierwszego kosmonauty, Gagarina, także w tej dziedzinie Związkowi Radzieckiemu uda się uzyskać pierwszeństwo przed Stanami Zjednoczonymi. Początkowo pozytywnie zakwalifikowano pięć dziewcząt: Żannę Dmitrijewną Jerkinę (lat 23), Tatianę Dmitrijewną Kuzniecową (lat 21), Walentynę Leonidowną Ponomariową (lat 29), Irinę Bajanowną Sołowiową (lat 25) i Walentynę Władimirowną Tierieszkową (lat 25). Były to spadochroniarki i posiadaczki uprawnień pilota z dyplomami wyższych uczelni technicznych.
Z tych pięciu kandydatek na pierwszą kosmonautkę wybrano potem trzy. Ostatecznie wybór padł na Tierieszkową, bo miała ona piękny proletariacki życiorys: była tkaczką i sekretarzem Komsomołu w przędzalni bawełny Krasnyj Pieriekop w Jarosławiu, córką kołchoźnika, który zginął za ojczyznę na froncie fińskim. O tym, że poleci właśnie Walentyna Tierieszkowa zdecydował sam Chruszczow: – Poleci tkaczka – zarządził. On wymyślił też dla niej kryptonim wywoławczy w łączności radiowej: „Czajka”. – Nadawała się do tego jak nikt – wspominała po latach jej dublerka, Irina Sołowiowa. – Wtedy była jeszcze otwarta, wygadana, umiała uwodzić sekretarzy i pracować z wielkimi kolektywami, a ja byłam typem młodego, naburmuszonego naukowca. Na drugą jej dublerkę wyznaczono Walentynę Ponomariową.
Na kosmodrom Bajkonur pojechała cała piątka dziewcząt, ale na start rakiety nośnej Wostoka-6 w czerwcu 1963 roku autobus powiózł już tylko Tierieszkową, jej dublerkę Sołowiową, obie w jaskrawoczerwonych skafandrach i towarzyszącą im Ponomariową. Start nastąpił 16 czerwca, dwa dni po tym jak na wokółziemską orbitę poleciał Walerij Bykowski na pokładzie Wostoka-5. Oba statki kosmiczne krążyły po zbliżonych orbitach przez trzy doby.
Dublerki Tierieszkowej, pogrążone w rozpaczy, noc w noc obserwowały z Bajkonuru dwa świecące punkciki sunące po rozgwieżdżonym niebie. Pocieszał je Korolow, charyzmatyczny szef radzieckiego programu kosmicznego, powiedział im, że nie ma co się rozklejać, bo planuje loty żeńskich załóg. I rzeczywiście – w 1965 roku były one przygotowywane do lotu na pokładzie kolejnego, trzeciego statku kosmicznego typu Woschod.
Walentyna Ponomariowa miała być dowódcą lotu, a Sołowiowa miała powtórzyć wyczyn Leonowa – wyjść w otwartą przestrzeń kosmiczną, bo Amerykanie byli wtedy jeszcze na etapie zastanawiania się, czy astronauta może wychylić się z kabiny do połowy, czy tylko wysunąć rękę. Ale okazało się (wiedzieli o tym tylko wtajemniczeni), że wyjście Leonowa nie przeszło całkiem gładko, lot kobiecej załogi ciągle odraczano, a później, w 1966 roku, umarł Siergiej Korolow i wtedy już całkiem rozwiał się ten pomysł.
Tierieszkowa w Muzeum Gagarina wręcza pamiątkowe publikacje Neilowi Armstrongowi, pierwszemu, który stanął na Księżycu.
Amerykanie też planowali lot kosmiczny kobiety, przygotowywali do startu 13 kandydatek, z których wyłonili dwie, Jerrie Cobb i Jane Hart, ale po locie Tierieszkowej, który był kolejnym wielkim sukcesem ZSRR w kosmosie, dali za wygraną, rezygnując z tego projektu.
Pierwsza amerykańska astronautka, Sally Ride, poleciała w kosmos dopiero 20 lat później, w czerwcu 1983 roku w składzie załogi samolotu kosmicznego Challenger w jego drugim locie oznaczonym kryptonimem STS-7.
Cel lotu Tierieszkowej był wówczas, w roku 1963, właściwie jeden – wyprzedzić i w tej dziedzinie USA. To się udało. A na oficjalny użytek rozpisywano się o sprawdzeniu możliwości przebywania kobiety w kosmosie.
Leciała wokół Ziemi trzy doby – i śpiewała, by w samotności nie upaść na duchu oraz nadawała meldunki w rodzaju: – Ja „Czajka”, Centralnemu Komitetowi Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, rządowi ZSRR, towarzyszowi Nikicie Siergiejewiczowi Chruszczowowi – melduję. Wszystkie systemy statku pracują doskonale. Samopoczucie doskonałe. Jak mnie zrozumieliście? Ja „Czajka”. Odbiór. Albo: – Drogi Nikito Siergiejewiczu, jestem głęboko wzruszona. Bardzo, bardzo dziękuję za ojcowską troskę. Z całego serca dziękuję narodowi radzieckiemu. Ja „Czajka”. Odbiór. Albo: – Gorące pozdrowienia z kosmosu dla wspaniałego leninowskiego Komsomołu, który mnie wychował. Wszystko, co we mnie dobre, zawdzięczam naszej partii.
Tymczasem walczyła z nieustającą słabością, ostro przechodziła objawy choroby kosmicznej, podobnej do choroby morskiej. Miała zawroty głowy, uczucie zwisania głową w dół, męczyły ją nudności, a specjaliści medycyny nie przewidzieli w wyposażeniu statku chociażby zwykłych torebek, jakie rozdaje się pasażerom linii lotniczych do wiadomego ewentualnego użytku. Więc kiedy jej żołądek protestował w ostateczny sposób, to radziła sobie odrywając płaty wewnętrznej wykładziny kabiny i jakoś próbując nie zanieczyszczać jej od wewnątrz. A w dodatku przewidziano dla niej w programie lotu testowanie żywności specjalnie przygotowywanej dla kosmonautów. Z poświęceniem próbowała podołać temu wyzwaniu.
Lot wokółziemski statku Wostok-6 trwał 2 doby 22 godziny 50 minut i 8 sekund. Lądowanie miało miejsce 19 czerwca 1963 po okrążeniu Ziemi 48 razy.
W chwilę po szczęśliwym wylądowaniu z kosmicznej wyprawy miotała się wokół kabiny Wostoka-6 jak szalona, wywlekła z kabiny co się dało, stwarzając w ten sposób sztuczny bałagan, by w ten sposób zatrzeć ślady słabości. Skrupulatnie to potem ukrywała już zawsze. Bardzo się tego wstydziła, wydawało jej się, że „nie wypada”, by ujawniona została jej słabość. Tymczasem tego rodzaju kłopoty są naturalną reakcją organizmu ludzkiego pozbawionego ziemskiego ciążenia, przeżywa to wielu innych astronautów i kosmonautów.
Po powrocie z kosmosu została uhonorowana tytułem Bohatera Związku Radzieckiego.
Chruszczow tak się rozochocił powodzeniem lotu kosmicznego kobiety, jego ulubionej Waliuszy (ona mówiła do niego „Wujaszku”, mogła z nim wszystko), że umyślił sobie wydanie jej za mąż za innego kosmonautę, tak dla celów propagandowych, jak i rzekomo naukowych – by zbadać wpływ przebywania w kosmosie na potomstwo pary kosmonautów i przygotowywać się do przyszłych długotrwałych i wieloosobowych, mieszanych męskich i kobiecych lotów orbitalnych. Jedynym kawalerem wśród pierwszych radzieckich kosmonautów był Andrian Nikołajew. Uroczysty ślub odbył się 3 listopada 1963 roku z udziałem najwyższych władz ZSRR, kosmonautów, uczonych, konstruktorów. Efektowną suknię ślubną wraz z welonem podarowały Tierieszkowej polskie włókniarki, z miasta Łodzi.
Po latach, już po rozwodzie, który z wielkim trudem i w wielkiej tajemnicy uzyskali dopiero w 1982 roku (Breżniew się wściekał: – Żadnych rozwodów!), Nikołajew tłumaczył z goryczą, dlaczego ulegli oczekiwaniom Chruszczowa: – Jak mogliśmy mu odmówić? Nie mieliśmy śmiałości go urazić. Dziecko pierwszej pary kosmonautów, córeczka Aliona (Jelena), urodziła się w 1964 roku przez cesarskie cięcie w końcu siódmego miesiąca ciąży, ale jest normalna, bez wad.
W styczniu 1969 roku Walentyna Tierieszkowa stała się celem strzałów zamachowca, przez pomyłkę sprawcy zamachu, 22-letniego młodszego lejtnanta Wiktora Iwanowicza Iljina. Chciał on dokonać zamachu na Leonida Breżniewa, sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego w proteście wobec agresji ZSRR na Czechosłowację pół roku wcześniej, w sierpniu 1968 roku. Zamachowiec strzelał z dwóch pistoletów na wprost do limuzyny, którą według jego rozeznania miał jechać Breżniew, ale ten zaalarmowany już przez służby specjalne o dziwnym zachowaniu oficera lotnictwa, który nagle wyjechał ze swojej jednostki do Moskwy, kradnąc uprzednio drugi pistolet poza swoim przydziałowym, kazał swojemu kierowcy przepuścić przodem identyczną limuzynę z kosmonautami.
Była to bowiem uroczystość powitania w Moskwie kosmonautów, bohaterów lotu orbitalnego Sojuz-4 – Sojuz-5. W tym samochodzie, przepuszczonym przodem w kawalkadzie czarnych limuzyn jechali inni kosmonauci: Gieorgij Bieriegowoj, Aleksiej Leonow oraz mąż Tierieszkowej, Andrian Nikołajew i Walentyna.
Od kul zamachowca zginął kierowca limuzyny oraz zraniony rykoszetem został jeden z eskortujących kawalkadę milicjantów na motocyklu. Nikołajew, jak na lotnika i wojskowego przystało, zachował zimną krew i rzucił się do kierownicy samochodu, na którą osunął się martwy już, kierowca i zdołał wyhamować limuzynę. W tej samej chwili tajni funkcjonariusze już rzucili się na sprawcę zamachu i go obezwładnili. Tierieszkowa, Bieriegowoj, Leonow i Nikołajew nie ucierpieli, poza szokiem przeżycia tragicznego w skutkach zdarzenia, w wyniku którego zginął kierowca ich samochodu.
W październiku 1969 roku kobiety z oddziału kosmonautów zostały zwolnione, nie było już wtedy żadnej potrzeby przeprowadzania lotów kosmicznych z udziałem kobiet. Dopiero w 1982 roku do lotu orbitalnego wyznaczono Swietłanę Sawicką, córkę marszałka lotnictwa ZSRR, poleciała na pokład stacji Salut-7 w składzie załogi odwiedzającej, Sojuz T-7 (19-27 sierpnia 1982 roku).
W tamtych latach żartowano w Związku Radzieckim: dlaczego syn generała nie może zostać marszałkiem? Bo marszałkowie też mają synów. Lot kosmiczny Sawickiej dowodzi, że marszałkowie mają także córki.
A w 1984 roku powstał projekt wysłania na pokład stacji orbitalnej Salut-7 załogi kobiecej i wtedy weteranki natychmiast zgłosiły się do tego lotu, wszystkie oprócz Sołowiowej, dawnej dublerki przed startem Tierieszkowej, której wysłano nawet zaproszenie do wzięcia udziału w przygotowaniach, ale ona od razu odmówiła. Pozostałe zainteresowane niedoszłe kosmonautki mocno naciskały w sprawie zakwalifikowania ich do tego lotu orbitalnego. Tierieszkową, która była wówczas członkiem Komitetu Centralnego, i Jerkinę dopuszczono nawet do komisji lekarskiej, ale jej nie przeszły. Dowódcą miała być Swietłana Sawickaja, bo obowiązywała zasada, że dowódcą wyprawy może być tylko kosmonauta (w tym wypadku kosmonautka), który ma już doświadczenie lotu w kosmos. W skład załogi miała wejść także inżynier J. Iwanowa i lekarka J. Dobrokwaszyna. Lot załogi kobiecej nie doszedł do skutku, bo Sawickaja niespodziewanie zaszła w ciążę. Polecieli dublerzy – mężczyźni.
Po swoim locie kosmicznym Tierieszkowa ukończyła Wojskową Akademię Lotniczą im. N.E. Żukowskiego, a w 1977 obroniła doktorat. Także jej dublerki ukończyły tę prestiżową akademię wojskową. Wszystkie zostały w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą, ośrodku szkolenia kosmonautów. Irina Sołowiowa ma dwa tytuły inżynierskie i doktorat z psychologii, zajmuje się funkcjonowaniem człowieka w sytuacjach ekstremalnych i w zetknięciu z nowoczesną wyrafinowaną technologią. Walentyna Ponomariowa stała się wybitną specjalistką w dziedzinie łączenia statków kosmicznych na orbicie. Opracowywała systemy łączenia statków transportowych z radzieckimi stacjami orbitalnymi i schemat skomplikowanego połączenia amerykańskiego statku kosmicznego Apollo z radzieckim Sojuzem w 1975 roku. Ma dwa doktoraty techniczne, a po przejściu na emeryturę pisze książki z zakresu historii kosmonautyki jako pracownik naukowy Instytutu Historii Nauki i Techniki.
W 1967 roku Tierieszkowa została wybrana do Rady Najwyższej ZSRR, a w 1974 została członkiem prezydium Rady Najwyższej ZSRR. Od 1971 do 1991 była członkiem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. W 1989 została wybrana do Rady Narodowości ZSRR.
Od kiedy rozpadł się Związek Radziecki i przestała działać cenzura, nie rozmawia z dziennikarzami, nie chce szukać odpowiedzi na zbyt trudne pytania. Po ukończeniu 60 lat, w czerwcu 1997 roku przeszła na emeryturę w randze generała lotnictwa.
Jej drugi mąż, dr Juliusz Szaposznikow zmarł w 1999 roku.
Potem, od 2003 roku była kierownikiem rosyjskiego rządowego Centrum Współpracy Międzynarodowej. Znana jest jej wypowiedź z 2007 roku, że chciałaby umrzeć na Marsie.
Jej były mąż, kosmonauta Andrian Nikołajew do emerytury w 1992 roku był komendantem Centrum Przygotowania Kosmonautów w Gwiezdnym Miasteczku, zmarł w 2004 roku.
Za przesłany artykuł serdecznie dziękujemy Panu Markowi Jarosińskiemu z PortalPolski.pl