28 lipca opublikowano notkę NASA, która przedstawia wyniki studium w którym analizowano, czy pierwszy lot rakiety SLS mógł zostać przeprowadzony z załogą na pokładzie.
W lutym 2017 roku na wniosek nowej administracji prezydenckiej NASA rozpoczęła pracę nad studium, które miało określić możliwość wykonania misji EM-1 z astronautami na pokładzie MPCV Orion. Studium miało również odpowiedzieć na pytanie, czy załogowa misja EM-1 pozwoliłaby na przyśpieszenie projektów eksploracyjnych NASA.
Dotychczasowe plany
Według wcześniejszego planu najwcześniej w 2018 roku miałoby dojść do pierwszego startu nowej potężnej rakiety Space Launch System (SLS). Bezzałogowy lot Exploration Mission-1 zakładał test rakiety SLS oraz załogowej kapsuły MPCV Orion.
Dopiero po udanej pierwszej testowej misji miałaby odbyć się misja załogowa, oznaczona EM-2. Lot ten nastąpiłby nie wcześniej niż w 2021 roku. Obie misje udałyby się w pobliże Księżyca (tzw. „cis-lunar space”). Misja EM-2 ma być pierwszą załogową wyprawą poza bezpośrednie otoczenie Ziemi od 1972 roku, czyli od czasów misji Apollo 17.
Wyniki studium
W wyniku studium NASA doszła do wniosku, że lot EM-1 dałby się przeprowadzić z załogą na pokładzie. Taki lot mógłby być przeprowadzony dopiero na początku 2020 roku. Poziom ryzyka dla bezpieczeństwa załogi byłby zwiększony, ale mieścił by się jeszcze w istniejących ramach. Głównym wymogiem dla zrealizowania misji byłoby zapewnienie stałego i zwiększonego finansowania.
NASA wymieniła również szereg elementów i systemów, których rozwój i testy musiałyby zostać przyśpieszone:
- systemy podtrzymywania życia
- systemy sterowania i ekrany dla załogi wraz z odpowiednim oprogramowaniem
- działający system ratowniczy LAS (ang. launch abort system)
- dodatkowe elementy, takie jak np. możliwość otworzenia włazu Oriona od środka
Przeprowadzenie zmian wymagałoby znaczną ingerencję w konstrukcję obecnie składanej kapsuły Orion. Istniała bardzo duża możliwość, że pojawi się tutaj szereg dodatkowych opóźnień.
Ostatni raz NASA przeprowadziła lot z astronautami podczas pierwszego testu statku kosmicznego podczas debiutanckiej misji wahadłowca Columbia. Wówczas ryzyko niepowodzenia było rzeczywiście bardzo wysokie, zaś sama misja kilkakrotnie uniknęła katastrofy. W przypadku misji EM-1 ryzyko śmierci dla załogi byłoby mniejsze z powodu kilku czynników:
- istniejącego systemu LAS (którego nie było na pokładzie wahadłowców)
- znacznie lepiej poznanej specyfiki napędu bazującej na sprawdzonej technologii
- możliwości autonomicznego lotu powrotnego z Księżyca (tzw. lunar free-return trajectory)
- przetestowania szeregu technologii podczas lotu EFT-1 w 2014
Największe ryzyko związane było z potrzebą dodatkowych testów nowej osłony termicznej. Najprawdopodobniej konieczne byłoby przeprowadzenie dodatkowego lotu testowego skupiającego się sprawdzeniu nowej konfiguracji w zmniejszonej skali.
Duże koszty potrzebne do przeprowadzenia takiej modyfikacji misji, jak i niechęć nowej administracji prezydenckiej do ponoszenia dodatkowych nakładów utwierdziły NASA w przekonaniu, że jednak lepiej dla przyszłości całego programu będzie dotychczasowy, zrównoważony scenariusz prac. Tym samym rakieta SLS wraz kapsuła Orion zabierze astronautów w okolice Księżyca najwcześniej w 2021 roku.
(SR, NASA)
12 komentarzy
tempo rozwoju sektora kosmicznego jeat tal tragiczne ze nikt z obecnie żyjących nie doczeka do jakichkolwiek spektakularnych osiągnięć
Myślę, że tempo rozwoju sektora jest wystarczające do zaspokajania aktualnych potrzeb rynkowych.
Wydaje mi się że gra idzie o większą stawkę. W USA bardzo aktywne (na poziomie Kongresu i najbliższego otoczenia prezydenta) jest silne lobby antynaukowe i antyedukacyjne (kreacjoniści, ultrakonserwatywni protestańci z pasa biblijnego, wyznawcy Płaskiej Ziemi i.t.p. ). Stałym hymnem tego towarzystwa jest ograniczenie wydatków na edukację i badania naukowe na rzecz budowania McKościołów i dotowania teleewangelistów. Jakim ‘darem Bożym’ byłaby dla nich bardzo publiczna katastrofa, najlepiej z ofiarami śmiertelnymi. NASA nie walczy o lot na Księżyc tylko o przetrwanie w klimacie narastające ciemnogrodu. Nie zdziwiłbym się gdyby jednym z motywów Białego Domu nie było sprowokowanie katastrofy przez popychanie misji załogowej na niesprawdzonym statku. Sorki jeśli brzmi to jak teoria spiskowa ale to są środowiska zdolne do praktycznie wszystkiego.
Niestety mam takie samo wrażenie. Generalnie widać dużą niechęć do podejmowania działań związanych z rozwojem naukowym. Badania itp. napędzała zimna wojna. Tam nie skąpiono grosza a odpryski ( np. Hubble) trafiały do programów cywilnych. Kilka lat wszystko szło siłą rozpędu – teraz natomiast widać wręcz wyhamowanie tendencji związanych z chęcią dalszego rozwoju. Według mnie, tak jak pisaliście po prostu brakuję chęci ( i co za tym idzie finansowania). Myślałem, że być może motorem dalszego działania będzie sektor prywatny – zwykła chęć zarobku. jednak widać, że prócz Muska ( który duuużo więcej mówi niż efektywnie robi – choć trzeba mu przyznać, że i tak są efekty jego działań choć dużo mniejsze od deklaracji) nie ma zbyt wiele pomysłów czy chęci.
Odpowiedź jest banalnie prosta i nie trzeba tworzyć jakiś fantastycznych teorii o spisku protestanckich kreacjonistów. Po prostu ładowanie pieniędzy w rozwój spektakularnych technologii kosmicznych jest nieopłacalne bo w perspektywie krótkoterminowej nie przynosi szybkich i bezpośrednich zysków. Politycy z kolei wolą inwestować w projekty dzięki którym zyskają dodatkowe punkty w sondażach poparcia.
Nie zgodziłbym się że tylko technologie przynoszące szybkie i bezpośrednie zyski są opłacalne. Wydobycie paliw kopalnych przynosi szybkie i bezpośrednie zyski ale chyba już widać że się to nie opłaciło aż tak bardzo. A to że politycy są krótkowzroczni to nie jest usprawiedliwienie – wręcz przeciwnie.
No trudno, niech będzie wolno i bezpiecznie. Ale lądowania na Marsie chyba nie dożyję.
W czasach Apollo było jakoś szybciej, Apollo 8 od razu poleciał dookoła księżyca. Jak patrzę jak się to dziś odbywa to analogia byłaby taka Apollo 8 lot bez załogi, Apollo jedenaście z załogą bez lądowania – tylko okrążenie Księżyca, Apollo 12 – podejście na 15 km do powierzchni ale bez załogi, Apollo 13 lądowanie bez załogi na Księżycu – o kurcze w trakcie utrata statku – kasujemy cały program. Może kiedyś jak dopracujemy technologię wylądujemy tam. Apollo 14 – 1975 r. – z powodu rozwinięcia się systemów zdalnych i braku konieczności narażania załogi – lot bezzałogowy na powierzchnię księżyca – sterowanie łazikiem i załadowanie kilku kamieni.
Przed Apollo 8 było o wiele więcej testów i lotów bezzałogowych niż teraz (np. Apollo 4, 5,6). Szło szybciej, bo był większy budżet, wola polityczna a najlepsi ludzie pracowali dla NASA )dzisiaj sa wykupieni przez dziesiątki prywatnych firm).
Ciekawe jak policzyli te ramy bezpieczeństwa, na nigdy nie latanej rakiecie. Hipokryci.
W największym uproszczeniu – każdy z komponentów ma swoją statystykę awaryjności. Te są wyprowadzone z historii komponentów już sprawdzonych w działaniu lub testów wytrzymałościowych prowadzonych do zniszczenia komponentu dla nowych komponentów (teraz obdywaja się te testy). Jeśli nie da sie przeprowadzić testów bierze sie to z zasad machaniki i wytrzymałości materiałów. Reszta jest skomplikowanym rachunkiem prawdopodobieństwa.
Niekiedy co prawda ten system się nie sprawdza. Zachodzą nieprzewidziane interakcje pomiędzy podzespołami. Np. rakieta Ares 1 (przerobiony booster na paliwo stałe) mający wynosić kapsułę Orion jeszcze dla programu Constellation podczas swojego próbnego lotu o mało nie rozleciał się na kawałki w wyniku efektu pogo – cała skorupa rakiety wchodziła w rezonans drgań bo nie wyliczono dokładnie interakcji pomiędzy nią a niesionym ladunkiem. Innym spektakularnym przykładem jest sowiecka rakieta N-1 kóra miała zanieść Rosjan na Księżyc. Była wyposażona w ponad 30 bardzo niezawodnych silników rakietowych (używanych na licencji do dzisiaj przez ULA). Drgania niszczyły hydraulikę turbo-pomp i rakieta wybuchała 4 razy na wyrzutni lub niedaleko od niej.
Tych marginesów bezpieczeństwa nie bierze się z sufitu. Hipokryzja nie ma tu nic do rzeczy. Może być tylko zła inzynieria. A poganiany inżynier robi projekty z błędami.
Jest to hipokryzja, ponieważ od ULA czy SpaceX NASA wymaga iluś tam lotów aby certyfikować rakietę do startów z załogą. Tutaj chcieli ludzi wsadzić od razu na nieprzetestowany sprzęt. Oczywiście wszyscy projektują rakiety z myślą o 100% niezawodności, ale w praktyce różne rzeczy wychodzą w trakcie eksploatacji.
A z tym się akurat zgodzę. NASA ciągle sądzi że to lata 60te i że są pierwszym i ostatnim autorytetem w dziedzinie lotów kosmicznych. Nic dziwnego że ostatnie lata widziały taki drenaż astronautów i inżynierów z NASA do sektora prywatnego. Z tymi dwiema grupami jest wszystko w porządku natomiast administracja NASA…
Żeby jednak oddać sprawiedliwość to pomysł wsadzenia załogi na pierwszy egzemplarz SLS wyszedł od administracji Trumpa a sama administracja NASA mało nie dostała apopleksji z tego powodu. Zresztą raport o którym wspomina artykuł przemawia jedynym językiem jaki rozumieją politycy – pieniędzy. Wątpie czy pomarańczowy Donald martwiłby się tak o śmierć astronautów jak o oskarżenia że marnuje pieniądze podatników.