Dwunastego września firma Blue Origin opublikowała grafiki swojej nowej dużej rakiety orbitalnej o nazwie New Glenn.
Blue Origin (BO) to jedna najbardziej zagadkowych firm sektora kosmicznego. Założona w 2000 roku, ogłoszona publicznie w 2002 roku, przez lata nie informowała o postępach swoich pracach badawczo-rozwojowych. Dopiero w kwietniu 2015 roku BO pojawiła się na czołówkach serwisów technologicznych za sprawą pierwszych testów systemu suborbitalnego o nazwie „New Shepard”. Pod koniec zeszłego roku firma przeprowadziła w pełni udany test konstrukcji, łącznie z pierwszym kontrolowanym lądowaniem rakiety. Jak na razie wszystkie testy New Shepard w 2016 roku były w pełni udane.Dwunastego września BO opublikowała grafiki przedstawiające nową rakietę. W odróżnieniu od New Shepard, ma to być rakieta orbitalna. Otrzymała nazwę „New Glenn”, na cześć amerykańskiego astronauty Johna Glenna.
New Glenn będzie dużą rakietą. W konfiguracji dwustopniowej (New Glenn 2) ma mieć wysokość ponad 80 metrów, zaś w konfiguracji trzystopniowej (New Glenn 3) wysokość sięgałaby około 95 metrów. Są to większe rozmiary od stosowanych obecnie rakiet Delta IV czy Falcona 9 oraz nieco mniejsze od historycznego Saturna V.
Podobnie jak New Shepard, New Glenn ma być odzyskiwalny (mowa tutaj o pierwszym stopniu rakiety). New Glenn ma być napędzany ciekłym gazem naturalnym i ciekłym tlenem za pomocą silników BE-4 oraz BE-3 w trzecim stopniu. Rakieta ma służyć do wynoszenia satelitów oraz ludzi na orbitę. Loty powinny się odbywać z wyrzutni LC-36 na Florydzie. Pierwszy start miałby nastąpić jeszcze przed końcem tej dekady.
Firma BO nie podała nośności rakiety na niską orbitę okołoziemską (LEO). Wstępne szacunki mówią przynajmniej o 40 tonach. Taka wartość pozwoliła by m.in. na wyniesienie kapsuły MPCV Orion wraz z dodatkowym modułem na LEO. Jednocześnie firma zapowiedziała rakietę o nazwie „New Armstrong”, nie podając jednak żadnych informacji o tej konstrukcji.
Jest możliwe, że dzięki firmie Blue Origin oraz w pewnym sensie konkurującej z nią firmie SpaceX, w 2015 roku rozpoczął się nowy rozdział w historii astronautyki – czas odzyskiwalnych rakiet. W przyszłej dekadzie kilka nowych konstrukcji – takich jak New Glenn, Falcon Heavy czy Vulcan – mogą znacznie ułatwić dostęp do przestrzeni kosmicznej, ułatwiając tym samym eksplorację Układu Słonecznego.
Jednocześnie można się zastanawiać czy w przypadku obecności wielu bardzo dużych rakiet na rynku NASA będzie kontynuować rozwój własnej SLS (Space Launch System), która miała wynosić kapsułę MPCV Orion poza niską orbitę okołoziemską. Obecne analizy sugerują, że amerykańskiej agencji bardzo trudno będzie utrzymać program dużej rakiety oraz jednocześnie przeprowadzać poszczególne ambitne misje. Przy dzisiejszym budżecie rakieta SLS będzie mogła latać średnio raz na rok lub rzadziej.
(BO)
3 komentarze
Cichociemni 🙂 Starałem się policzyć dv dla Oriona ale nigdzie nie wydają impulsu silników ani dokładnych pojemnosci zbiorników. Ładny rendering, to jedyne co wiadomo. Bardziej wolę podejście SpaceX. Otwartość i odpowiedzialność za błędy (patrz AMOS-6). Blue Origin może wyjść z tego debiutu nowej rakiety błyszcząc jak się uda albo zaliczyć faceplanta jeśli coś pójdzie nie tak. Takie koszty PRu.
imponujące, tylko że ostatnie wypadki Elona to nie przypadek, przed new Glenn jeszcze długa droga
Michale, co sugerujesz w związku z “nieprzypadkowymi” wypadkami SpaceX?