Star Trek i NASA – wzajemne inspiracje

5

Obchodzimy dzisiaj 55. Dzień Star Treka. Dość powiedzieć, że legendarny serial miał ogromny wpływ na eksplorację kosmosu, inspirując całe pokolenia inżynierów i astronautów. Nie każdy wie jednak, że NASA również miała swój wkład w Star Treka.

8 września 1966 roku miała miejsce premiera pierwszego odcinka Oryginalnej Serii. Z tej okazji co roku obchodzony jest Dzień Star Treka, a  tegoroczne obchody są szczególne, gdyż nie tylko od emisji Męskiej słabości mija 55 lat, lecz także w 2021 roku twórca serialu, Gene Roddenberry, miałby 100 lat.

Przez całe lata Star Trek inspirował, przedstawiając wspaniałą przyszłość, w której na Ziemi nie ma już biedy, głodu i wojen, a ludzkość wyrusza w coraz dalsze zakątki kosmosu, aby odkrywać jego tajemnice. Dość powiedzieć, że w początkach Ery Kosmicznej Star Trek odegrał ważną rolę, ale i amerykańska agencja kosmiczna NASA z czasem stała się również inspiracją dla serii.

“Ryzyko to nasz biznes”

Star Trek był emitowany w telewizji zaledwie siedem lat po tym jak USA rozpoczęło swoją misję kosmiczną, a ludzkość stawiała nieśmiałe kroki w kosmosie, który jawił się jako pełne niebezpieczeństw miejsce. 27 stycznia 1967 roku pewna tragedia sprawiła, że załogowe misje kosmiczne prawie zostały zarzucone. Mowa o misji Apollo 1, która zakończyła się pożarem i śmiercią trzech astronautów.

Tym, co podniosło ludzi na duchu po tej tragedii, była obecność Leonarda Nimoya na corocznej Kolacji Pamięci Goddarda, organizowanej przez National Space Club. Później Nimoy pisał do Roddenberry’ego, że spotkał się wtedy z serdecznym przywitaniem i zdał sobie sprawę, że NASA jest dumna ze Star Treka „tak jakby reprezentował ich samych”.

Co ciekawe, odcinek wyemitowany przed tragedią Apollo 1 – Spotkanie z przeszłością – opowiada o tym, jak Enterprise przez przypadek cofa się w czasie do lat 60-tych XX wieku i natyka się na lotnika, którego syn w przyszłości będzie dowodził misją na Saturna. W czasie kiedy śmierć astronautów wstrząsnęła Stanami Zjednoczonymi, do stacji NBC trafił też scenariusz, na bazie którego rok później powstał odcinek Powrót do jutra, w którym kapitan Kirk wygłasza mowę na temat podejmowania ryzyka w dążeniu do naukowego rozwoju.

Przemowa kapitana Jamesa T. Kirka z odcinka Powrót do jutra (źródło: YouTube)

Owocna współpraca

Jeszcze kiedy Roddenberry szukał pomysłów na swoją słynną operę kosmiczną, zasięgał rady specjalistów od lotnictwa (miał wśród nich kontakty jako były pilot wojskowy i komercyjny). Zaowocowało to kilkoma pomysłami, a w 1966 roku specjalista od informacji publicznej z NASA wyraził chęć pomocy przy serialu poprzez konsultacje, dostarczenie modeli, zdjęć i animacji, a także udostępnienie laboratoriów i poligonów. Tak więc jeszcze zanim Star Trek miał wpływ na NASA, NASA miała wpływ na Star Treka.

Zarówno NASA, jak i inne instytucje zajmujące się badaniami nad lotnictwem i lotami kosmicznymi, służyły Roddenberry’emu swoją ekspertyzą, NASA z kolei prosiła ludzi związanych ze Star Trekiem o pomoc w niektórych przedsięwzięciach.

Na przykład, w 1977 roku, kiedy trwały prace nad kolejnymi wahadłowcami kosmicznymi, NASA chciała zachęcić do wzięcia w nim udziału nowych rekrutów, szczególnie kobiety i mniejszości etniczne. W tym celu poprosili Nichelle Nichols – której rola porucznik Uhury była jednym z istotnych kamieni milowych, jeśli chodzi o reprezentację czarnych kobiet w fikcji – o to, aby nagrała reklamę rekrutacyjną. Tam ubrana w kombinezon NASA Nichols zwiedza Centrum Lotów Kosmicznych i opowiada o wahadłowcu i o tym, czym agencja zajmuje się na codzień. Reklama poskutkowała i w 1978 roku NASA ogłosiła, że wybrała 35 rekrutów, wśród których znalazły się kobiety i mniejszości.

Film rekrutacyjny NASA z Nichelle Nichols (źródło: YouTube)

Reszta obsady Oryginalnej Serii wielokrotnie odwiedzała NASA i sama czuła się zainspirowana przez agencję. George Takei – jako Amerykanin japońskiego pochodzenia i aktywista LGBT – był pod wrażeniem różnorodności i otwartości NASA. W kwietniu 1967 roku James Doohan (Scotty) spędził dużo czasu z pilotem Bruce’m A. Petersonem, który brał udział w eksperymentach z samolotem M2-F2; a w 1981 roku był narratorem w filmie dokumentalnym NASA o wahadłowcach. Grający doktora McCoya DeForest Kelley został poproszony o to, aby podnieść na duchu pierwszą załogową misję Apollo (która przeziębiła się w kosmosie). Wreszcie sam kapitan James T. Kirk – czyli William Shatner – nie tylko brał udział w filmie dokumentalnym na trzydziestą rocznicę powstania agencji, lecz także od wielu lat jest zwolennikiem misji kosmicznych NASA i nie tylko.

Chcę być astronautą, gdy dorosnę

W dokumencie Trekkies z 1997 roku Nichelle Nicols opowiadała o wycieczce po NASA, którą odbyła obsada Oryginalnej Serii. Kiedy tylko astronauci, którzy akurat przeprowadzali ćwiczenia, zauważyli niezwykłych gości, wyszli, przywitali się i poprosili o autografy. Przyjęcie było tak serdecznie, że Nichols podsumowała je zdaniem: „Przyszliśmy zobaczyć astronautów, a oni wyszli zobaczyć nas.” Bo tak naprawdę wielu pracowników NASA – zarówno astronautów, jak i inżynierów i astrofizyków – wybrało taką, a nie inną ścieżkę kariery, bo chciało być jak załoga Enterprise. Ba – w tym samym dokumencie James Doohan (odtwórca roli naczelnego inżyniera, Montgomery’ego „Scotty’ego” Scotta) opowiada o tym jak jego zaproszenia na konwenty uratowały pewną dziewczynę przed samobójstwem i po latach dziewczyna poinformowała go, że skończyła studia inżynierskie.

W kolejnych seriach Star Treka zdarzało się, że astronauci i ludzie nauki grali mniejsze lub większe role. Już w czasach Oryginalnej Serii próbowano obsadzić w jakiejś roli Alana Sheparda, pierwszego Amerykanina w kosmosie, ale, niestety, nic z tego nie wyszło. Kolejne odsłony serii miały więcej szczęścia w tym zakresie. Astronautka Mae Jameson grała młodszą oficer operującą transporter w Star Trek: Następne Pokolenie (w odcinku Druga szansa), z kolei w finale Star Trek: Enterprise (Powrót do przeszłości) astronauci Terry Virts i Mike Finckle grali inżynierów próbujących opanować wyciek dilitu. Jeśli chodzi o naukowców grających w słynnym serialu, największym zaskoczeniem może się okazać antropolog Fadwa El Guindi, która w Star Trek: Deep Space Nine (odcinek Doktor Bashir, jak mniemam?) wcieliła się w matkę doktora Juliana Bashira.

Astronautka Mae Jameson na planie Star Trek: Następne Pokolenie (źródło: Memory Alpha)
Astronautka Mae Jameson na planie Star Trek: Następne Pokolenie (źródło: Memory Alpha)

17 kwietnia 2015 roku kolejna osoba, która zawodowo zajmuje się lotami w kosmos, przywdziała strój Gwiezdnej Floty. Astronautka Samantha Cristoforetti włożyła na siebie mundur Floty i na swoim Twitterze zamieściła zdjęcie siebie na tle okna Międzynarodowej Stacji Kosmicznej i z podpisem: „W tej mgławicy jest kawa.” To kwestia, którą kapitan Kathryn Janaway ze Star Trek: Voyager wypowiada, kiedy jej statek natrafia na tunel czasoprzestrzenny.

Tweet Samanthy Crisoforetti na Dzień Kawy (źródło: Twitter)

Ciekawy jest też pewien szczegół związany z mundurami w Star Treku, a konkretnie – z mundurami Gwiezdnej Floty w Star Trek: Enterprise. Ta konkretna odsłona serii dzieje się w XXII wieku i opowiada o pierwszych kosmicznych podróżach ludzkości z napędem warp. Zapewne właśnie dlatego, zamiast stylizowanych mundurów, które znamy z wcześniejszych serii, w Enterprise mamy coś co przypomina ubrania współczesnych astronautów i kosmonautów.

Po lewej astronauta Terry Virts w NASA, po lewej - na planie Star Trek: Enterprise. Oba uniformy są bardzo podobne (Źródło zdjęć: Memory Alpha).
Po lewej astronauta Terry Virts w NASA, po lewej – Virts na planie Star Trek: Enterprise. Oba uniformy są bardzo podobne (Źródło zdjęć: Memory Alpha).

Warto wspomnieć o tym, jaki wpływ na NASA mieli sami fani Star Treka, niekoniecznie związani z agencją. W 1976 roku NASA ogłosiła, że pierwszy wahadłowiec kosmiczny będzie się nazywać Constitution, jednak fani Star Treka zaczęli pisać listy, aby zmienić nazwę na Enterprise. Sam prezydent Stanów Zjednoczonych, Gerard Ford, przychylił się do tej propozycji. 17 września Enterprise został wystrzelony w kosmos, a temu wydarzeniu przyglądała się na miejscu obsada Oryginalnej Serii wraz z jej twórcą, Gene’m Roddenberry. We wrześniu 2012 roku, kiedy ostatni wahadłowiec Enterprise miał zakończyć swoją pracę i zostać oddany do muzeum, Leonard Nimoy wygłosił przemowę o pierwszym wahadłowcu.

Nieskończona różnorodność w nieskończonych kombinacjach

Kiedy ktoś pyta, jak Star Trek inspiruje, najczęściej mówi się nie tyle o technologii, którą wielu inżynierów wprowadziło w życie (wystarczy chociażby spojrzeć na komórki i tablety, których koncepty pojawiły się jeszcze w Oryginalnej Serii i Następnym Pokoleniu), ile o samej wizji zjednoczonej ludzkości ponad podziałami.

Teraz żyjemy w czasach, kiedy agencje kosmiczne ze sobą współpracują, a Międzynarodowa Stacja Kosmiczna to miejsce, gdzie spotykają się astronauci i kosmonauci różnych narodowości. Nawet jeśli różne misje kosmiczne na przestrzeni lat miały po części charakter propagandowy, a nawet militarny, to słynny „overview effect” sprawiał, że sami astronauci i kosmonauci zyskiwali nową perspektywę na świat i teraz optują za jednością wobec przeciwności.

Kiedy naukowcy i astronauci NASA opowiadają o swoich doświadczeniach ze Star Trekiem, powtarza się jedna zasadnicza rzecz: „Chcę tworzyć świat, w którym żyjąca ponad podziałami ludzkość przemierza bezkresne galaktyki.” Ale też, kiedy osoby związane z tworzeniem Star Treka przyglądają się naukowcom i astronautom pochodzącym z różnych środowisk i działających razem na rzecz podboju kosmosu, sami czują dumę i nadzieję.

Nie ma chyba bardziej trafnego podsumowania na 55. Dzień Star Treka.

(NASA, ZP)

5 komentarzy

  1. Oglądając obecne materiały NASA ma się wrażenie, że to albo wygłupy dla przedszkolaków, albo propaganda kobieco-genderowa. Poziom wypowiedzi specjalistów jest żenująco niski. Masowo produkuje się materiały filmowe na których astronauci rozwiązują problemy jakich powstydziłby się uczeń liceum. Relacje ze startów opanowane są przez “kolorowe” kobiety z zaburzeniami płci. Wybór profesjonalistów NASA czy nawet astronautów nie opiera się na profesjonalizmie i wynikach – lecz na tym ile się ma punktów poprawności genderowej – zupełnie jak punkty za chłopo-robotcznie pochodzenie w czasach komuny. Tam też nie liczyła się wiedza, tylko punkty a propaganda nie miała nic wspólnego z nauką.

    • Zuzanna Patkowska on

      Nie można wykluczyć, że wiele z tych ruchów ma charakter propagandowy, a przynajmniej jest podyktowane tym, aby złagodzić sytuację jaka miała miejsce w Ameryce jeszcze rok temu. Być może nawet NASA chce się oczyścić ze swoich starych grzeszków i być uważana za bardziej postępową.

      Niemniej jednak nie można też wykluczać, że rzeczywiście NASA wybiera konkretnych ludzi, bo widzi, że mają coś do zaoferowania – nie tylko wiedzę i doświadczenie, ale i unikalną perspektywę. Punkty do otwartości punktami do otwartości, ale to też jest kwestia tego, że – w przeciwieństwie do naszej kultury – kultura amerykańska to kultura wielorasowa i dlatego coraz częściej tak duży nacisk kładzie się na to, aby przedstawiciele różnych kultur, ras, religii, a nawet orientacji mogli widzieć ludzi takich jak oni sami jako naukowców i astronautów. Właśnie po to, aby zainteresować ich do pracy w astronautyce czy naukach ścisłych. Często jako przykład dlaczego “reprezentacja ma znaczenie”, podaje się anegdotkę, którą opowiadała nieraz Whoopi Goldberg: że kiedy jako mała dziewczynka widziała po raz pierwszy Nichelle Nichols, krzyknęła na cały dom: “Mamo, mamo! W telewizji jest czarna pani i nie gra pokojówki!” My możemy zrozumieć to tylko, kiedy w zagranicznym filmie Polak – dla odmiany – nie jest gangsterem, idiotą czy biednym, zacofanym imigrantem.

    • Ergo sum, straszny bełkot. Podejście jest różne a to że oglądasz jedynie najbardziej medialne wydarzenia takie jak starty rakiet prowadzi do takich płytkich wypocin.
      Daruj sobie frustracje na tle rasowym czy płciowym.

    • ej to spoko. powinniśmy się zgłosić do NASA. w końcu jako polacy, słowianie i mieszkańcy byłego bloku wschodniego byliśmy i jesteśmy “białymi murzynami europy”. dyskryminowanymi ludźmi drugiej kategorii. nawet bardziej niż afrykańczycy i arabowie. moglibyśmy mieć duże szanse gdyby tylko “zachód” w końcu uznał nasze historyczne krzywdy zamiast patrzeć tylko na kolor skóry:). ale kogoś widać trzeba dyskryminować. inaczej nie byłoby wiadomo kto jest dyskryminowany a kto nie.