Podróż BepiColombo do Merkurego

4

Europejska Agencja Kosmiczna opublikowała nagranie przedstawiające długą i skomplikowaną podróż do Merkurego.

Start sondy BepiColombo zaplanowany został na październik 2018 roku za pomocą rakiety Ariane 5. Jest to wspólna misja kosmiczna Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) i Japońskiej Agencji Kosmicznej (JAXA). Celem tej wyprawy jest Merkury – pierwsza planeta Układu Słonecznego.

Choć wydaje się, że Merkury przebywa stosunkowo niedaleko od Ziemi, podróż jest bardzo skomplikowana. Zakładając start w październiku 2018, BepiColombo dotrze do Merkurego dopiero w grudniu 2025 roku. Przez ponad siedem lat sonda będzie zmieniać swoją trajektorię, wykonywać przeloty obok trzech pierwszych planet Układu Słonecznego, tak aby wreszcie jej prędkość była odpowiednia do wejścia na orbitę Merkurego. Poniższe nagranie prezentuje proponowaną trajektorię lotu dla Bepi Colombo.

Misja doświadczyła już pewnych opóźnień, które przełożyły się na zmianę planu lotu oraz daty przybycia do Merkurego. W listopadzie zeszłego roku zapadła decyzja, że sonda nie będzie gotowa do lotu w kwietniu 2018 roku – wówczas nastąpiło opóźnienie do października 2018. Wydłużyło to również trajektorię lotu. Wcześniej (w marcu 2015 roku) zadecydowano o opóźnieniu startu tej misji do stycznia 2017 – wówczas planowano wejście na orbitę Merkurego w styczniu 2024 roku. Co ciekawe, jeszcze wcześniej, w lutym 2012 roku, start tej misji został przełożony na sierpień 2015 roku (z lipca 2014).

Takie opóźnienia są dość częste w misjach eksploracji Układu Słonecznego – mają związek z kwestiami technicznymi (np. problemy z budową instrumentów), ale także z potrzebą doboru odpowiedniej trajektorii lotu. W przypadku lotu na orbitę Merkurego jest to szczególnie duże wyzwanie.

(ESA)

 

4 komentarze

  1. Może płacą im nie od misji tylko za spędzony czas? A Messenger NASA zdaje się też leciał 7 czy 8 lat z kilkoma asystami, wszystko przez duże dV wymagane dla tej planety…

  2. Trzeba by jeszcze sprawdzić kiedy dokładnie porodziła się koncepcja misji i kiedy ją przyklepano. Biurokracja jest najczęściej ślepa na rozwój technologii i ogólnej sytuacji. Każda najnowsza sonda ma sprzęt sprzed dziesięciu lat jeszcze przed startem.

  3. A ja się tak zastanawiam… bo zakładam, że te wszystkie asysty grawitacyjne są wykonywane w celu oszczędności pali i tym samym masy sondy.
    Czy przy obecnie wciąż spadających cenach wynoszenia ładunku na orbitę, nie opłaca się bardziej kierować sond w… bardziej bezpośredni sposób?
    Przecież przez te 7 lat zespół musi czuwać nad sondą, koordynować manewry, sprawdzać. Wszystkie podzespoły muszą być zaprojektowane na czas trwania misji + 7 lat podróży.

    Czy to to wciąż jeszcze jest konieczne? I czy to jest naprawdę oszczędność?

    • Chyba dopiero kiedy biznes się weźmie za wysyłanie misji w kosmos to zacznie być to robione bardziej ekonomicznie.

      A tak robi się takie sprzężenie zwrotne… oszczędność na paliwie sond, bo koszt wyniesienia duży… a koszt wyniesienia duży bo zapotrzebowanie na duże ładunki małe.
      Więc wszyscy wolą siedzieć przy komputerach przez 7 lat, niż zainwestować i wysłać dużą sondę z zapasem paliwa, który pozwoli na więcej manewrów bez asyst.