Rosną koszty Ariane 6

7

Na spotkaniu w Zurychu przedstawiono nowe wyliczenia projektu Ariane 6. Większe o koszty budowy nowego stanowiska startowego.

 

W szwajcarskim Zurychu 23 września spotkali się przedstawiciele Europejskiej Agencji Kosmicznej i 7 krajów członkowskich. Agencja przedstawiła im zaktualizowany plan opracowania rakiety Ariane 6. Niektóre pozycje dotyczące produkcji rakiety były niższe, ale pojawiła się też nowa pozycja – nowe stanowisko startowe dla rakiety.

W trakcie spotkania w Szwajcarii ministrowie z siedmiu krajów członkowskich ESA – Francji, Hiszpanii, Holandii, Niemiec, Szwajcarii, Szwecji, i Włoszech – poprosili Agencję, i jej partnerów przemysłowych, o kontynuowanie wyceny nowej rakiety. Uzgodnili, że kolejne spotkanie odbędzie się 13 listopada w Kolonii.

Według przedstawionych właśnie wyliczeń, projekt Ariane 6 (w konfiguracji z ulepszonym silnikiem Vulcain 2, członem górnym z silnikiem Vinci, i 2-4 stałopędnymi rakietami dodatkowymi) ma kosztować ok. 4 miliardy euro. Rakieta byłaby gotowa najwcześniej w 2020 roku.

Ariane 6 - wizualizacja / Credit: ESA

Ariane 6 – wizualizacja / Credit: ESA

Mimo, iż spadły niektóre koszty produkcji, to nowa pozycja – stanowisko startowe – i tak podwyższyła ostateczny koszt. Wcześniej uważano, że nowa rakieta będzie wymagała jedynie małych zmian w istniejącym stanowisku startowym dla rakiet Ariane 5. Teraz okazuje się, że zmian jest tak dużo, że lepiej będzie wybudować je od podstaw. Będzie to kosztować ok. 700 mln. euro. Są to jednak wstępne wyliczenia.

Konsorcjum Airbus-Safran, odpowiedzialne za przygotowanie projektu Ariane 6 (koordynowanego przez ESA i CNES), udało się za to zbić koszt jednostkowy startu rakiety. Dla wariantu Ariane 62, przy dziewięciu startach rocznie, koszt taki mógłby wynieść 65 mln. euro. Cięższa Ariane 64, o udźwigu do 11 ton, mogłaby kosztować 85 mln. euro za start, przy 9 startach rocznie.

Decyzja w sprawie wyboru między Ariane 5ME lub Ariane 6 będzie najpewniej należała do Niemców, którzy jak na razie preferowali rozwój ewolucyjny, czyli Ariane 5ME. Modyfikacja obecnej rakiety miałaby kosztować tylko 1,2 mld. euro i zakończyłaby się w 2018 roku. Taka droga wydaje się Niemcom mniej ryzykowna. ESA obawia się jednak, że taka rakieta będzie droższa w użytkowaniu, co zmusi Agencję do jej dotowania – co dzieje się już obecnie. Zgoda na Ariane 6 oznaczałaby jednak dla Niemców konieczność zwiększenia finansowania rakiet nośnych w ESA, z poziomu 100 do 170 milionów euro rocznie.

Wybór Francji, mającej sfinansować połowę kosztu Ariane 6, wspierają też operatorzy satelitarni, czyli klienci Arianespace – francuskiej firmy będącej operatorem rakiet Ariane 5, Vega i Sojuz.

Jedyna rzecz, co do której wydaje się panować zgoda to, że nie warto prowadzić obu projektów na raz, skoro Ariane 5ME byłaby gotowa tylko 2 lata przed nową Ariane 6.

Nowa runda rozmów wewnętrznych jest konieczna, aby ustalić wspólne stanowisko przed zaplanowanym na 2 grudnia szczytem ministerialnym ESA, który będzie okazją do podjęcia wiążących decyzji odnośnie Ariane 6, lub konkurencyjnego projektu rozwoju Ariane 5 ME. Dlatego też sprawa nowej rakiety nośnej zepchnęła na daleki plan rozmowy ESA o przyszłości Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Z uwagi na ograniczenia budżetowe, finansowanie ISS ze strony ESA może zostać przedłużone, na przykład, na rok czy dwa.

W grudniu można się też spodziewać decyzji w sprawie podwójnej misji ExoMars. Finansowanie ExoMars 2016 wydaje się być już zabezpieczone, ale druga część misji, ExoMars 2018, nie jest jeszcze pewna. Nie ma pełnego finansowania łazika europejskiego.

(SN, CNES, Arianespace)

7 komentarzy

  1. Sporo błędnych informacji w komentarzach.

    Po pierwsze – nowa propozycja Ariane 6 jest najtańszą ze wszystkich do tej pory. Cena za kilkogram spadnie o 50% w porównaniu do Ariane 5 ECA.

    Po drugie – ESA nie straci żadnych możliwości które ma teraz. Nowy wariant z 4 boosterami będzie miał możliwość wyniesienia do 11 ton na GTO (Ariane 5 ECA: 10.5t) wliczając w to możliwość wynoszenia pojedynczych ładunków na wzór Ariane 5 ES. Obecnie ESA nie ma żadnej rakiety zdolnej wynosić załogowe statki na orbitę. Ariane 5 był budowany z tą myślą, ale nie ma żadnego wariantu po certyfikacji. Ariane 6 w nowym wariancie będzie miał podobny profil wznoszenia i przeciążenia do 5, więc jeśli Ariane 5 da się certyfikować to i podobnie sprawa wyglądać będzie z Ariane 6.

    Po trzecie tak znaczne ograniczenia kosztów NIE są abstrakcją tylko skutkiem znacznego uproszczenia produkcji samej rakiety (obecnie produkcja jest rozproszona po prawie całej europie), uproszczeń w zarządzaniu, standaryzacji produkcji, opracowania nowego, tańszego wariantu silnika Vulcain, i wielu innych, mniejszych zmian. Decyzja jednak jest trudna z politycznego punktu widzenia ponieważ oznacza zwolnienia w wielu fabrykach które obecnie produkują różne części dla programu Ariane.

    Po czwarte sens Ariane 6 leży nie tylko w obcięciu kosztów o połowę, ale też standaryzacji z Vegą która obecnie boryka się ze sporymi problemami związanymi z opłacalnością, oraz dostarczeniu nowej rakiety do kontraktów rządowych – obecnie jeśli Arianespace chce wysłać satelitę czy dla ESA czy dla jednego a państw członkowskich musi albo polegać na Soyuzie albo jednym ze slotów Ariane, gdzie każda z opcji ma bardzo poważne wady. Własna, dedykowana rakieta otworzy zupełnie nowe perspektywy.

    “Wariant Japoński” w żadnym razie Europie nie grozi. Rząd francuski jest zdeterminowany do utrzymania znaczącego udziału w rynku komercyjnym i już nie raz udowodnił, że potrafi dojść do swego (w tym roku dzięki Francuskim dotacjom Arianespace pobił wszystkie swoje rekordy w ilości i kwotach podpisanych kontraktów zabierając 60% rynku satelitów komercyjnych – i ani SpaceX, ani Chiny, Rosja czy Indie nie były w stanie temu zapobiec). Oczywiście w przyszłości sytuacja będzie trudniejsza wraz ze wzrostem konkurencji, jednak musicie pamiętać, że żadna firma nie będzie w stanie zaspokoić nawet 75% rynku, a obecnie najszybciej rosnącym rynkiem jest Azja, gdzie kontrahenci są niechętni do firm Amerykańskich a Arianespace ma wieloletnie doświadczenie z wprost rewelacyjną opinią. Dodajmy do tego fakt, że tak naprawdę nie wiadomo jakie wyniki będą miały prywatne firmy w perspektywie 5 czy 10 lat i czy będą potrafiły utrzymać obecne ceny, szczególnie po tym jak NASA odepnie pępowinę i przestanie pompować miliardy dolarów w sektor.

    Na koniec jeszcze dodam, że koszt rozwoju Ariane 6 powinien zwrócić się w ciągu 3-6 lat przy utrzymaniu podobnej częstotliwości lotów i jeśli zapomnimy o korzyściach dla Vegi. Biorąc pod uwagę to, że Ariane 5 regularnie lata już 14 lat i w przeciwieństwie do A6 – nie jest specjalnie modularną rakietą – inwestycja będzie jak najbardziej trafiona jeśli tylko doczeka się realizacji w tym kształcie.

  2. Andrzej Kotarski on

    Trudno nie zgodzić się z powyższym komentarzem. Na dodatek wprowadzając Ariane 6 i wycofując Ariane 5 ESA i Europa tracą możliwość wynoszenia statków załogowych i bezzałogowych wywodzących się z rozwinięcia technologii pojazdów ATV. Wartym rozważenia wariantem jest usunięcie zależności od Rosji w postaci rakiet Sojuz i wprowadzenie na ich miejsce Ariane 6. Wtedy można powiedzieć o niezależnym europejskim dostępie do przestrzeni kosmicznej i kontraktach dla europejskiego przemysłu kosmicznego.

  3. Aegis Maelstrom on

    Epopei decyzyjnej ciąg dalszy i prawdę powiedziawszy, nie zazdroszczę, bo sprawa nie jest łatwa przy tylu interesariuszach.

    Wg kolegów z forum NASA, całe te wyliczenia kosztów rakiety są nierealistyczne i opowieści o niedotowaniu Ariane 6 można między bajki włożyć. Ponadto trzeba pamiętać, że po 2020 roku ta rakieta będzie musiała konkurować z np. nowymi rozwiązaniami Muska czy innych firm New Space, a także Rosji, Indii, Chin itp.

    Europie poważnie grozi wariant japoński – ograniczenie startów tylko do własnych ładunków i rezygnacja z sektora komercyjnego, a wraz z tym poważna redukcja przemysłu, kompetencji i pewien wzrost kosztów (jescze mniejszy udział w rynku = gorsze efekty skali).

    Prawdę powiedziawszy nie wiem, po jaką cholerę wydawać 4+ mld EUR, by stworzyć rakietę, która z definicji nie będzie konkurencyjna. To już IMO lepiej metodą Rosjan trzymać co jest i czekać lepszych czasów.
    Prawda jest taka, że co najmniej od lat 80-tych wiadomo, że środkiem do redukcji kosztów powinien być odzyskiwalny silnik – o tym pisano np. już przy projektowaniu Ariane 4 i już planując Ariane 5. Wtedy jednak wygrała inna koncepcja, z boosterami na paliwo stałe. I tak te boostery są i są i są i wokół nich zrobiono Vegę…

    Albo ktoś opracuje projekt bardzo poważnego zmniejszenia kosztów przy boosterach na paliwo stałe (mówi się, że P120 ma być jednosekcyjny, obecne ca. 2x większe boostery są trójsekcyjne, więc miałyby być duże oszczędności) albo darować sobie to wszystko. Te projekty nawet we wstępnej fazie nie pokazują wielkich oszczędności, a po fakcie jak zawsze okaże się, że jest gorzej niż planowano.

    No chyba że ktoś tu przekonująco wyjaśni, do czego ten cały program. Bo 4+ mld EUR to jest fura pieniędzy, za którą można kupić istniejące rozwiązania albo wysyłać Ariane 5 ME (swoją drogą fajna ciężka rakieta by była) zamiast małej Ariane 6 i dotować dodatkowe ładunki.

      • Aegis Maelstrom on

        A cieszę się. 🙂 Choć nie wiem, co tak ważkiego napisałem.

        W wielu kwestiach możemy się nie zgadzać, natomiast jest to IMVHO fajny temat, którym można się dzielić, a tu jest chyba najlepsze miejsce w polskojęzycznym Internecie (i może forum, ale tam się nie logowałem dotychczas).

        Szkoda, że język polski to nie taka potęga, by było tyle źródeł co po angielsku. Mam nadzieję, że takie strony przybliżają np. mniej biegłym w angielskim albo po prostu wygodnym 🙂 te tematy oraz polską perspektywę.

        Pozdrowionka. 🙂

    • Ta kosmiczna cena to efekt euro-socjalizmu i biurokratycznego charakteru tej instytucji.

      • Aegis Maelstrom on

        Eeee, nie.

        Uwielbiam, gdy ktoś przychodzi i ni z gruchy ni z pietruchy wali “na przypał” swoim ideolo-trolololo.

        A więc Ariane pozostaje w gronie najbardziej konkurencyjnych rakiet: obok powiedzmy Sojuza, indyjskiej biegunowej i rozwiązań SpaceX. Konwertowane Dniepr-1 z demobilu to trochę inna kategoria, amerykańskie rozwiązania od ULA (Atlas i Delta) są zauważalnie droższe i latają z powodów politycznych oraz “bezpieczeństwa narodowego”, reszta się rynkowo nie liczy (w tym ostatnio szwankujące Protony). Łatwo zauważyć, że swoisty dream team tworzą PSLV, Falcon i Ariane – jako rakiety lekka, średnia i średnio-ciężka. Każda ma swoje zastosowania i powód do stosowania, choć wyraźna przewaga ekonomiczna jednej z nich może nagiąć rynek do przejęcia kawałka tortu pozostałych.

        W rozwoju i produkcji Ariane 5 mają duże znaczenie względy polityczne i regulacyjne, ale tak jest ze wszystkimi rakietami. Elon Musk właśnie wydębił duże wsparcie z budżetu stanowego. Inni są na jawnych rządowych kroplówkach. O lokalizacji zakładów wszędzie decyduje polityka, itd. itp. W przypadku Europy zauważalny jest problem dużego rozproszenia produkcji i zasada “tyle produkujesz, ile dasz do budżetu”. Natomiast jeśli poczytać fora NASA, to akurat Amerykanie wyrażają się o ESA tutaj z dużym zrozumieniem, bo u nich jest jeszcze gorzej, z wzajemnym wygryzaniem się stanów, “pork” i korupcją wśród senatorów itp. przyjemnościami.
        Do tego przemysł w Europie będzie się konsolidował, ale to za moment. 🙂

        Za sobą mamy powiedzmy 10 lat rynkowego prymatu Ariane, w trakcie którego dzięki rozwojowi Ariane uciekła konkurencji z np. ULA. Dziś razem z dojrzewaniem Falcona rozpoczyna się nowe rozdanie.
        Arianespace, jako lider rynku z ambicjami, chciała mieć kompletny product mix i zbudować swój własny Wunderteam by zaspokajać wszystkie potrzeby klientów, w tym ESA i UE:
        – lekką Vegę
        – ciężką Ariane (z wersją ME w perspektywie, zoptymalizowana to misji na GTO)
        – rozwiązanie pośrednie – tanio pozyskany konkurent – Sojuz-FG.

        Problem pojawił się, gdy rozwój Vegi i Ariane nie był tak prędki jak zakładano, a Sojuz to wymykał się z rąk (to wciąż produkcja Rosjan, z własnymi ambicjami, gospodarką itp.), to (sprawdzona konstrukcja) zaczął nawalać, z uwieńczeniem w postaci porażki wyniesienia satelitów Galileo. A tymczasem SpaceX, mimo opóźnień i mniejszych wpadek, rozwija się bardzo dobrze, a np. Rosjanie wystrzeliwują na własne ręce (a to Sojuz, a to Proton, Zenit, Dniepr czy Rokot).

        W tym product mix oczywisty jest brak rakiety średniej i nie dziwi bardzo plan nowej średniej rakiety, przynajmniej jakiś czas współegzystującej z np. Ariane 5 ME.

        Co więcej, jak pisali goście pracujący w przemyśle kosmicznym, podstawowym sposobem oszczędzania jest efekt skali. Ten sam silnik wyprodukowany w 30 sztukach rocznie wyjdzie znacznie taniej za sztukę niż przy 5 / rok. Stąd pomysły szukania wspólnych części w całej gamie produktów: czy to zrobić pod nazwą “rakieta modularna” czy np. współwykorzystując człony (typu Vinci albo silniki na paliwo stałe).

        Drugim pomysłem jest “święty Graal” – wielokrotne użycie komponentów – i musi być one bardziej z głową niż promy kosmiczne, które w praktyce przechodziły po każdym locie wielki proces inspekcji i napraw. W Europie proponowano tu wysiłki dekady temu, wygrała jednak koncepcja z paliwem stałym (złośliwi mówią, że chodzi o technologię dla francuskich ICBMów i że tak jest i dziś). Tak samo w USA.

        I tutaj jest wielki dylemat: podobno Ariane 5 nie jest zaprojektowana optymalnie na dzisiejsze czasy (mówi się o np. nieadekwatnych wymiarach poszczególnych sekcji). Oczekiwania rynku są też nieoczywiste. Niemniej, bez perspektywy ponownego wykorzystania np. silników Ariane 6 wydaje się być rozwiązaniem tymczasowym i nie wiem czy jest sens pakować w nią aż 4+ mld EUR.
        Zwłaszcza, że w KAŻDYM wielkim projekcie koszty i czas przekraczają budżet, a osiągnięcie założeń jest bardzo wątpliwe.

        Mając to na uwadze Airbus-Safran zaproponowały własną Ariane 6, z użyciem +/- obecnych technologii, obiecując duże oszczędności dzięki głównie konsolidacji i uproszczeniu procesu produkcji, pewnym synergiom i silnemu chceniu. I jest tu problem, bo z jednej strony oni powinni wiedzieć najlepiej ile to będzie kosztować, a z drugiej mają największy interes by lukrować (kłamać) i pisać to, co inni chcą przeczytać.

        Jak będzie i czemu opracowanie rakiety ma być tak drogie, itd. itp. – o tym to juz chyba można książki pisać.
        Gdyby ktoś polskojęzyczny pracował w przemyśle kosmicznym np. w Niemczech czy Francji i mógł coś podpowiedzieć, to byłoby super.

        Na razie polecam wątek o Ariane6 na forum NASA spaceflight – można się wiele dowiedzieć.