Zupełnie bez większego echa astronautyka wchodzi w nową erę: wielu “kosmicznych lądowań”.
Przez dekady większość, a raczej prawie wszystkie urządzenia, które były wynoszone w przestrzeń kosmiczną lub brały udział w wynoszeniu, nie wykonywały “lądowań”. W zasadzie takie “lądowania” były jedynie zarezerwowane dla misji załogowych oraz dla prób osiągnięcia powierzchni innych ciał niebieskich – Księżyca, planet czy też mniejszych ciał Układu Słonecznego. Pewnym wyjątkiem był tutaj prom kosmiczny: rakiety pomocnicze SRB oraz same wahadłowe były wielokrotnie używane, choć nie przyniosło to spodziewanego spadku kosztu dotarcia do niskiej orbity okołoziemskiej (LEO).Odzysk rakiety SRB po wykonanej misji – program wahadłowców / Credits – NASA
W wyniku takiego podejścia do misji kosmicznych koszt projektów był zawsze wysoki. Wszelkie komponenty rakiet, satelitów oraz (z reguły) załogowych statków kosmicznych z reguły były budowane pod jednorazowe wykorzystanie, bez możliwości ponownego użycia lub naprawy. Oczywiście, kilka wyjątków także się zdarzyło – najbardziej znane to kosmiczny teleskop Hubble (HST) oraz Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS). Te konstrukcje jednak nie “lądują”, aczkolwiek wprowadzono (częściowo) w nich modularną konstrukcję i inne inżynieryjne podejście do sprawy ponownego wykorzystania.
Era kosmicznych lądowań
W tej dekadzie doszło do znacznego poszerzenia “kosmicznych lądowań”. Teraz pod tym pojęciem nie skrywają się jedynie powroty pojazdów załogowych, niektórych bezzałogowych oraz lądowania na innych ciałach Układu Słonecznego. W tej dekadzie doszło do ważnego kroku: początku prawdziwego odzysku i wykorzystania rakiet oraz innych elementów, takich jak owiewki czy kapsuły. Prym w tym wiedzie amerykańska firma SpaceX i jej osiągnięcia tak mocno zachwiały dotychczasowym stanem, że inni, “tradycyjni gracze” rozpoczęli prace nad podobnymi rozwiązaniami. Warto tu dodać, że opanowanie sztuki lądowania zajęło tej firmie kilka lat, co można zobaczyć na poniższym nagraniu.
Prawie wszystkie próby lądowania rakiet i pierwszych stopni firmy SpaceX / Credits – SpaceX, The Yellow Dart
Na 2017 rok zaplanowano łącznie ponad 20 “kosmicznych lądowań”. Są to zarówno próby odzyskania pierwszych stopni, jak i powroty kapsuł oraz lądowania i powroty małych pojazdów z próbkami. Ta liczba nie zawiera prób odzyskania owiewek rakiet. Jest to niewątpliwie więcej “kosmicznych lądowań” niż jeszcze dekadę temu. Wówczas lądowania praktycznie ograniczały się do powrotów kapsuł, wahadłowców i lądowań misji bezzałogowych w Układzie Słonecznym (lub powrót na Ziemię – np. misja Stardust).
Widok z kamery zainstalowanej na pokładzie osłony aerodynamicznej rakiety Falcon 9R – w tym przypadku wciąż trwają prace rozwojowe w firmie SpaceX / Credits – SpaceX
Spojrzenie w przyszłość
Już niebawem każdego roku może dochodzić nawet i do kilkudziesięciu prób “kosmicznych lądowań”. Będą to próby lądowania zarówno pierwszych stopni rakiet (lub najważniejszego elementu tych stopni – silników), powrotu kapsuł z lotów suborbitalnych (tuż ponad granicę kosmosu, czyli 100 km nad poziomem morza) i wreszcie – powrotu kilku różnych typów kapsuł załogowych oraz (być może) nawet i drugich stopni.
Polecamy wątek “Kosmiczne Lądowania (2017)” na Polskim Forum Astronautycznym.
Jeden komentarz
Postęp w technologii rakietowej bardzo mnie cieszy. Dużo się dzieje w tym temacie, a jako, że ilość podmiotów prywatnych w branży rośnie – można oczekiwać, że ten niemilitarny “wyścig zbrojeń” zaowocuje kolejnymi nowatorskimi rozwiązaniami technologicznymi, które pozwolą na większą obecność ludzkości w Kosmosie.
Ostatnio czytałem o rakiecie wystrzelonej z Nowej Zelandii wydrukowanej w całości na drukarkach 3D, a właśnie czytam o nowej rakiecie do wynoszenia małych satelitów (o masie do 20 kg).
https://kataloggsm.pl/poznajcie-momo-mala-10-metrowa-rakiete-z-japonii/
Oby tak dalej! Śledzę to z rosnącą ciekawością.