Polemika: Nie czas teraz na drugiego polskiego astronautę

32

Inicjatywa obywatelska pod patronatem Lecha Wałęsy, senatora Platformy Obywatelskiej Jana Rulewskiego oraz byłego prezesa Polskiej Akademii Nauk profesora Michała Kleibera złożyła apel do władz amerykańskich o wysłanie polskiego astronauty w przyszłych lotach załogowych USA. Jest to bardzo nietrafiony pomysł, wyraźnie wskazujący na brak wiedzy dotyczącej relacji pomiędzy Europą a USA w branży kosmicznej.

Dość nieoczekiwanie, bez żadnej dyskusji z przedstawicielami polskiej branży kosmicznej, 20 grudnia 2018 pojawiła się w mediach informacja o powyższej inicjatywie. Apel do administracji prezydenta Donalda Trumpa został przekazany na ręce pracowników ambasady USA. Według jego założeń lot drugiego polskiego astronauty na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) miałby zostać zrealizowany prawdopodobnie w ramach jednej z przyszłych misji kapsuł CST-100 Starliner lub Dragon 2.

Mirosław Hermaszewski na pokładzie Saluta 6

Mirosław Hermaszewski na pokładzie Saluta 6

Inicjatywa na pierwszy rzut oka wygląda niezwykle obiecująco – jest to szansa na pierwszy po ponad 40 latach lot Polaka w przestrzeń kosmiczną. Od strony “medialnej” jest to także z pewnością szansa na zainteresowanie astronautyką szerszej społeczności w naszym kraju. Niestety, prawdopodobnie na tym kończą się “zalety” inicjatywy, a rozpoczyna długa lista problemów, a wręcz kontrowersji.

Inicjatorzy apelu zapomnieli bowiem o kilku kluczowych kwestiach:

  • brak szerszego poparcia krajowego przemysłu kosmicznego i jego czołowych instytucji, w tym Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego oraz Polskiej Agencji Kosmicznej
  • regionalnych uwarunkowaniach Polski w sektorze kosmicznym – zwłaszcza naszym członkostwie w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) i jego programie lotów załogowych (Human Spaceflight)
  • kwestii finansowania lotu drugiego polskiego astronauty, w związku z czym istnieje spore ryzyko, że taka – niezwykle kosztowna – inicjatywa mogłaby się odbyć kosztem wszystkich innych działań w krajowej branży kosmicznej.

Wielu przedstawicieli firm przemysłu kosmicznego, który dopiero od kilku lat prężnie rozwija się w Polsce, ze zdziwieniem przyjęło wiadomość o inicjatywie. W opinii kilku reprezentantów sektora kosmicznego list został podpisany głównie przez osoby ze środowisk naukowych i politycznych, nie zawsze dobrze zorientowanych w realiach branży kosmicznej i relacjach Polski z ESA. Wyraźny jest brak wsparcia wśród głównych aktorów krajowego sektora – przede wszystkim Polskiej Agencji Kosmicznej, Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego, czy działającej przy Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii Polskiej Delegacji do ESA. Trudno zrozumieć, dlaczego twórcy inicjatywy w ogóle nie poinformowali społeczności skupionej wokół polskiej branży kosmicznej o swoich planach.

Należy pamiętać, że Polska, będąc członkiem Europejskiej Agencji Kosmicznej, ma możliwość uczestnictwa w europejskim programie załogowym. Wiąże się to jednak z opłaceniem dodatkowej, opcjonalnej składki. Obecna cała składka Polski do ESA wynosi około 34 mln EUR rocznie. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że w przypadku dołączenia do programu “Human Spaceflight”, łączna składka do ESA musiałaby wyraźnie wzrosnąć i zostać zwiększona nawet dwuipółkrotnie.

Jednocześnie Polska Agencja Kosmiczna ogłosiła już szczegóły Krajowego Programu Kosmicznego (KPK), nad którym agencja pracowała intensywnie przez cały poprzedni rok. W ramach KPK w ciągu najbliższych trzech lat 54 uzupełniające się projekty mają zostać wsparte kwotą 248,5 mln zł. Ostateczny poziom finansowania zależy jednak od finalnego kształtu przyszłego budżetu kraju.

W ramach KPK miałyby zostać również przeprowadzone “prace studyjne związane z udziałem Polski w programie lotów załogowych. Mają na celu analizę polskiego potencjału związanego ze szkoleniem astronautów dla przyszłych lotów kosmicznych m.in. Europejskiej Agencji Kosmicznej”. Oznacza to, że długoterminowo polski sektor kosmiczny również nie wyklucza uczestnictwa w lotach załogowych.

Warto nadmienić, iż krajowy przemysł wielokrotnie sygnalizował już potrzebę zwiększenia krajowej składki do ESA, zwłaszcza rozszerzenia i uruchomienia nowych programów opcjonalnych, ponieważ polska branża kosmiczna prężnie się rozwija a liczba krajowych podmiotów aktywnych w branży wyraźnie wzrosła.

Nawet, jeśli USA zgodziłoby się na “wyjątkowy” lot Polaka na ISS, z pewnością pojawiłaby się kwestia kwoty, jaką za lot musiałaby zapłacić Polska. Można przewidywać, że byłby to wydatek rzędu kilkudziesięciu milionów dolarów, jeśli nie więcej. Jest bowiem pewne, że USA nie zechce dopłacać z własnej kieszeni za lot Polaka na ISS – szczególnie, że administracja Donalda Trumpa proponuje redukcję budżetu NASA. Brak konkretnych sugestii odnośnie źródeł, z których środki na lot drugiego polskiego astronauty miałyby pochodzić oznacza, że kwota ta zostałaby zapewne wyasygnowana kosztem rozwoju obecnych projektów realizowanych w kraju. Jednocześnie, wraz z kończącym się etapem pierwszych sześciu lat Polski w strukturach Europejskiej Agencji Kosmicznej, krajowy przemysł będzie musiał rozwijać się i konkurować na znacznie trudniejszych warunkach.Taka sama wartość, regularnie wydatkowana na program Human Spaceflight w ESA, pozwoliłaby natomiast w dalszej przyszłości na dołączenie Polaka do europejskiego korpusu astronautów oraz dostęp polskich naukowców to laboratoriów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej oraz planowanej stacji wokółksiężycowej Gateway.

Zdjęcie europejskiego modułu Columbus wykonane przez astronautę Luca Parmitano / Credits - ESA/NASA

Europejski moduł Columbus wchodzi w skład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej / Credits – Luca Parmitano, ESA

Zgadzamy się z tezą, że lot krajowego astronauty jest ogromną szansą dla rozwoju – a także inspiracji – przyszłych kadr pracujących w sektorze nowych technologii. Jednak zrealizowanie takiego lotu w bliskiej przyszłości, bez uwzględnienia obecnych uwarunkowań branży, w dużo większym stopniu zaszkodziłoby niż pomogło krajowemu przemysłowi – a zainspirowani przyszli absolwenci nie znajdą pracy w kraju, w którym sektor kosmiczny nie rozwijałby się ze względu na brak funduszy spożytkowanych na pojedynczy lot, lecz będą wyjeżdżać zagranicę.

Niezwykle kontrowersyjny jest również fakt, iż główni – nieliczni – branżowi proponenci inicjatywy to osoby posiadające już doświadczenie przy współpracy z ESA, a nawet dla ESA. Można by zatem oczekiwać większej świadomości istnienia programu Human Spaceflight realizowanego w ramach Europejskiej Agencji Kosmicznej oraz korzyści z niego płynących. Tymczasem, cała inicjatywa została stworzona z pominięciem tak ważnego podmiotu jakim jest ESA. Można również przypuszczać, że większość pozostałych sygnatariuszy tego listu nie jest świadoma obecności Polski w ESA oraz istnienia europejskiego korpusu astronautów.

Uważamy, że inicjatywa wysłania drugiego Polaka w kosmos z całkowitym wyłączeniem ESA może zepsuć nasze relacje z tą agencją. ESA z pewnością wielokrotnie wykaże, że koszt jednorazowego lotu obywatela Polski przyniesie większe korzyści, gdy zostanie poniesiony w ramach programu Human Spaceflight tejże agencji. Jest także możliwe, że pozycja negocjacyjna naszego kraju zostanie osłabiona w debatach nad udziałem w różnych innych programach ESA – gdzie jednym z głównych argumentów są zawsze fundusze. Podczas tych rozmów trudno będzie Polsce obronić swoją pozycję.

W krytyce inicjatywy nie jesteśmy odosobnieni:

“W ostatnich latach Polski Przemysł Kosmiczny przeszedł ogromną przemianę, dzięki wysiłkom wielu specjalistek i specjalistów z branży, a polska marka urosła w siłę zwłaszcza na rynku Europejskim. Zawiązywanie nieoficjalnych sojuszów poza Europejską Agencją Kosmiczną, której Polska jest członkiem od 2012 roku, w mojej ocenie może poważnie zaszkodzić polskim interesom i opóźnić potencjalne (nie ma jeszcze takich planów) przystąpienie Polski do programu lotów załogowych. Pragnę zauważyć, że ESA i NASA konkurują ze sobą w obszarze nowych technologii i przyłączenie Polki/Polaka do amerykańskiego korpusu paradoksalnie może doprowadzić do sytuacji, w której polscy astronauci i astronautki nie będą mogli korzystać z rozwiązań, nad którymi pracowali europejscy (w tym polscy) naukowcy w ramach Europejskiej Agencji Kosmicznej” – dr Anna Fogtman, Space Medicine Team, Europejskie Centrum Astronautów, Europejska Agencja Kosmiczna.

“Polski sektor kosmiczny prężnie rozwija się z roku na rok. Zwłaszcza rok 2018 był bardzo interesujący i mogliśmy być świadkami takich wydarzeń jak lądowanie polskiego sprzętu na Marsie, czy udany początek i przebieg misji PW-Sat 2. Były to bez wątpienia najgłośniejsze przykłady na to, jak daleko zaszli polscy specjaliści i studenci przez lata starań, wyrzeczeń i nauki na błędach. Fakt, że te sukcesy wydarzyły się na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości był zdecydowanie wisienką na torcie i bardziej niż wystarczającym symbolem na taką okazję. Osiągnięcia te jednak nie wzięły się znikąd i zespoły pracowały latami na swoje sukcesy, pozycję i zasłużoną dumę. Co ważne nie robiły tego w próżni – współpracowały z polskimi instytucjami, zagranicznymi partnerami i aktywnie brały udział w tworzeniu polskiej strategii kosmicznej. Są owocem faktu, że inżynieria kosmiczna i technologie satelitarne od lat sukcesywnie rozwijają się w naszym kraju. Segment załogowych lotów kosmicznych rozwija się również, chociaż wciąż raczkuje. Nie może i nie uda mu rozwijać się w próżni, bez współpracy z Polską Agencją Kosmiczną i Europejską Agencją Kosmiczną.” mówi Leszek Orzechowski, dyrektor analogowego habitatu badawczego Lunares w Pile.

“Najlepsza droga dla naszego kraju to rozwinąć zdrowy, silny i zrównoważony przemysł kosmiczny, wraz z sektorem załogowych lotów. Kiedyś w końcu będzie nas stać na dołączenie do finansowania Human Spaceflight w ramach ESA. Możemy już w nim uczestniczyć jako dostawcy technologii, czy jako pracownicy ESA. Polski potencjał rośnie i na Polaka w kosmosie wolałbym zapracować. Wtedy to będzie, z czego i z kogo być dumnym.” dodaje Leszek Orzechowski.

“Oczywiście chciałabym zobaczyć Polaka na pokładzie stacji ISS. Jednak uważam, że wspomniana inicjatywa jest krokiem dość pochopnym i zdecydowanie nie najlepszym. Warto pamiętać, że program ISS jest współpracą kilku agencji kosmicznych. Współpraca ESA, NASA i Roskosmosu jest wielkim międzynarodowym osiągnięciem i myślę, że każdy z uczestników tego programu wciąż pamięta, że wypracowanie tej współpracy nie było łatwe. Dziś Polska jest członkiem ESA i powinniśmy pamiętać, że wszyscy europejscy astronauci reprezentują także nas. Niejednokrotnie w trakcie konferencji prasowych można usłyszeć „Alexander Gerst – europejski astronauta z niemieckim akcentem”. Nie jest to żadnego rodzaju przesada, każdy europejski astronauta reprezentuje ESA, a więc także kraje członkowskie. Nie rozumiem także argumentu, że polski astronauta mógłby przeprowadzić polskie eksperymenty na pokładzie ISS. A dlaczego tylko polski? Procedury będą po polsku? Myślę, że nasi naukowcy potrafią współpracować używając angielskiego i żaden europejski astronauta nie miałby problemu z przeprowadzeniem eksperymentów z naszego kraju. Ponadto polski rynek kosmiczny jest dość młody, myślę, że przyjdzie czas na nasz udział w programie ISS. Pewnie zaczniemy od eksperymentów, może zaangażujemy się w wytwarzanie technologii ułatwiających astronautą życie. Kiedy przyjdzie na to czas będzie nas stać na opłacenie składki do ESA, która umożliwi nam posiadanie polskiego astronauty, który mam nadzieję będzie szkolony w Europejskim Centrum Astronautów w Kolonii razem z innymi Europejskimi astronautami. Oczywiście doceniam wszystkie kroki mające na celu przyspieszenie tego rozwoju, natomiast najlepiej jeśli są one przemyślane i podjęte we współpracy ze wszystkimi zainteresowanymi”, Dorota Budzyń, Neutral Buoyancy Facility, Space Training Team, Europejskie Centrum Astronautów, Europejska Agencja Kosmiczna.

“Na uwagę oczywiście zasługuje fakt, że polski sektor kosmiczny zdołał przez 6 lat działalności w ESA zaproponować szereg eksperymentów wykorzystujących mikrograwitację, która jest kluczowym składnikiem środowiskowym na ISS. Eksperymenty takie jak żagiel satelity PW-Sat 2 z Politechniki Warszawskiej lub też DREAM Project z Politechniki Wrocławskiej mogły zostać przetestowane w stanie mikrograwitacji dzięki albo ustanowieniu własnej misji satelitarnej albo uczestnictwie w programie REXUS/BEXUS z ESA Education Office. Oczywiście doskonale byłoby mieć nasze rodzime, podobne do powyższych eksperymenty na ISS, natomiast czy jest do tego potrzebny astronauta – Polak, którego przeszkolenie i wystrzelenie będzie kosztować przynajmniej tyle co 2 lata polskiej składki w ESA? Moim zdaniem nie. Możemy to samo osiągnąć działając wspólnotowo i oczywiście proponując polskie eksperymenty na ISS, ale obsługiwane przez astronautów z krajów które mają już dobrze przeszkolone kadry kosmiczne.” – wskazuje Jędrzej Kowalewski, prezes firmy Scanway oraz członek projektu DREAM.

MPCV Orion z Europejskim modułem serwisowym oraz górnym stopniem rakiety SLS / Credits: NASA

MPCV Orion z Europejskim modułem serwisowym oraz górnym stopniem rakiety SLS / Credits: NASA

Wszyscy chcielibyśmy zobaczyć lot drugiego polskiego astronauty/astronautki. Naszym zdaniem powinien on jednak nastąpić dopiero, gdy krajowy przemysł dorośnie do tego wyzwania. Taką strategię objęła m.in. Wielka Brytania, gdzie przy okazji lotu Tima Peake’a na ISS pokazano osiągnięcia kosmiczne wypracowane przez ostatnie lata. Sam Tim Peake pozostaje zaś członkiem europejskiego korpusu astronautów z szansą na kolejny lot. Można nawet przypuszczać, że poleci w przyszłości w kierunku Księżyca na pokładzie kapsuły MPCV Orion, do której moduł serwisowy dostarcza ESA.

Można się ponadto zastanawiać, co taki polski astronauta miałby wykonać na pokładzie ISS, gdyby jego lot został przeforsowany na szybko, bez odpowiedniego długofalowego przygotowania. Czy Polak poleciałby jako “turysta” na kilka dni nie otrzymawszy żadnych zadań do wykonania? Przykładowo we wrześniu 2015 roku na kilka dni na ISS poleciał Ajdyn Aimbientow, astronauta z Kazachstanu (wymieniono go w załodze za turystkę Sarah Brightman, która nie opłaciła lotu na czas). Amerykański astronauta Scott Kelly, który na ISS brał udział w rekordowej 340 dniowej misji, w swojej autobiografii negatywnie wyraził się o jego locie, gdyż Aimbientow nie wykonał prawie żadnych prac i zwyczajnie się nudził na pokładzie Stacji (m.in. zgubił się i czytał gazety motoryzacyjne). Czy chcemy, aby lot Polaka miał wyglądać podobnie?

Dłuższy, na przykład sześciomiesięczny lot musiałby z kolei być poprzedzony długim treningiem, który odbywa się jako część programu Human Spaceflight ESA. Astronauta przygotowuje się wówczas do serii eksperymentów i prac na pokładzie Stacji. Taki lot z pewnością miałby sens, ale oczywiście byłby możliwy tylko wtedy, gdyby Polska przystąpiła do programu Human Spaceflight Europejskiej Agencji Kosmicznej. Z takiego lotu skorzystałyby wówczas także polskie podmioty przygotowując sprzęt, eksperymenty czy też uczestnicząc w projektach związanych z misjami załogowymi. Już w tej chwili pierwsze firmy stawiają w ESA pierwsze kroki rozwijając projekty związane z programem załogowym – przykładowo jedna z polskich firm rozwija kombinezon z czujnikami badającymi poziom stresu.

Idea oddolnych działań, rozwijających sektor jest oczywiście słuszna i świadczy o wysokim poziomie odpowiedzialności wspólnoty kosmicznej w Polsce. Nie są jednak działaniami dobrymi dla sektora inicjatywy pozbawione drogi służbowej i oparte na nieistniejących osiągnięciach lub instytucjach. Przyglądając się bliżej samemu apelowi zauważyć można podmioty, które nie są zarejestrowane ani w Krajowym Rejestrze Sądowym, ani w systemie CEIDG ani nawet na liście stowarzyszeń. Są to afiliacje dwóch osób widniejących na apelu: “Dr Agata Maria Kołodziejczyk – Dyrektor Centrum Szkolenia Astronautów w Toruniu” oraz “Mateusz Matt Harasymczuk – Szef Centrum Szkolenia Astronautów w Pile” (źródło: treść apelu, załączonego poniżej). Oczywiście w Pile zlokalizowany jest habitat pozwalający na symulacje misji załogowych, jednak nie jest on ośrodkiem szkolenia astronautów. Możliwe jest, iż powyższe nazwy instytucji to jedynie nazwy nigdzie niezarejestrowanych projektów, jednak charakter tych tytułów prawdopodobnie celowo wprowadza w błąd na temat stanu polskiego sektora lotów załogowych. Sam fakt braku takich podmiotów stawia twórców petycji w bardzo niekorzystnym świetle i sugeruje, że w Europie znajdują się aż trzy ośrodki szkolenia astronautów, z czego dwa w Polsce, co jest bardzo odległe od prawdy. Jedyny taki ośrodek znajduje się w Kolonii i jest częścią ESA.

Treść listu otwartego ws drugiego polskiego astronauty

Podsumowując, inicjatywa listu do Prezydenta USA w sprawie lotu Polaka w kosmos zignorowała cały szereg niezwykle istotnych kwestii. Niepokojący jest także brak konsultacji z polską społecznością kosmiczną i opieranie się w większości o osoby, które z branża kosmiczną mają niewiele wspólnego. Niepokoi także zignorowanie pozycji Polski jako państwa będącego członkiem ESA oraz prężnego programu Human Spaceflight tej agencji.

Drugi astronauta z Polski powinien polecieć w kosmos dopiero, gdy krajowy przemysł będzie na tyle rozwinięty, by mogła wystąpić synergia. W przeciwnym wypadku skończy się na przygotowaniu kilku eksperymentów naukowych i wieloletniej stagnacji. Tak jak w 1978.

Krzysztof Kanawka i Michał Moroz

32 komentarze

  1. Aegis Maelstrom on

    Droga moderacjo,

    ogarnijcie się i usuńcie bredzenia użytkownika “Proton”, bo są:
    1. nie na temat
    2. zniesławieniem
    3. i trollingiem.

    Dość tolerowania takich kocopołów na podobno poważnym forum. A koleżka “Proton” niech zawija na Onet (ale nawet tam teraz takich nie tolerują, więc zostaną mu takie zlewy jak bankier.pl albo portalki psychoprawicy).

    • Krzysztof Kanawka on

      Dziękujemy za opinie. Właśnie z uwagi na powyższe zastrzeżenia pozwolimy sobie zachować właśnie te ostatnie komentarze.

      Zapraszamy do komentowania na forum.kosmonauta.net, który prawdopodobnie miałeś na myśli pisząc “poważne forum”. Komentarze pod artykułami są zwykle bardzo niskiej jakości, bez większego znaczenia. Kilka razy otrzymaliśmy postulaty, by zamknąć w ogóle możliwość komentowania pod artykułami.

  2. Jak bredzić to na całego. Weź się koleś ogarnij trochę Wałęsie można sporo zarzucić ale na pewno nie to że działał jako agent (poza epizodem w pierwszej połowie lat 70-tych XXw) a w szczególności agent sowietów, ha ha i za to prl zastanawiał się czy go nie odstrzelić, a komuna pewnie sama upadła, tak jak na Kubie czy w Korei Płn. a nie pardon ci dwaj co ukradli księżyc z Macierką ją obalili

    • Mateusz Józefowicz on

      Ale polemika nie tego dotyczy. Jesteś pewien, że nie pomyliłeś portali?

  3. Jan Rulewski on

    Dobrze się stało ,żę Panowie redaktorzy rozebrali Apel na czynniki pierwsze.Gorzej z blogerami gdzie przeważają akcenty prześmiewcze.Krytyczne, interesownej konkurencji z sektora kosmicznego.Zarzuca się sygnatariuszom brak konsultacji z środowiskiem a sami redaktorzy też nie konsultowali się z sygnatariuszami .Poważnymi osobami .Wówczas dowiedzieliby się więcej m.in ,że konsultacje trwały ponad 2 miesiące i obejmowały t.zw. sektorł kosmiczny,wraz z propozycją uczestnictwa w apelu. Zamiast rozmowy usłyszałem kosmicze trzaski.Rozmawiano z kompetentnymi urzędami ,które nie zgłosiły uwag .Dorozumieliśmy się że urzędy nie powinny uczestniczyć w inicjatywie obywatelskiej.Wreszcie ,żyjemy w Rzeczpospolitej obywatelskiej w której jest miejsce dla jej obywateli na podejmowanie petycji i nnych starań bez urzędowej pieczęci.Cieszę się ,że lideruje jej L.wałęsa,którego głos jest wartością samą w sobie ,szczególnie w USA ,nawet w Gabinecie Owalnym ,zamieszkiwanym przez parę lat przez prez. Trumpa. Tym bardziej ,że wsparta ludżmi nauki o znaczącym dorobku naukowym. Inicjatywa nie jest programen kosmicznym, Wpisuje się w żywotne interesy USA i Polski ,dziś połączone wielorakimi powiązaniami politycznymi, militarnymi i gospodarczymi.JZa dwa lata a na pewno 6 lat może nastąpić reset postaci i i więzów. Postać nazwisko Paderewskiego wnet krzyczy o “powtórzenie dobrego numeru”. Nie zabieramy nikomu środków .Wskazujemy na alternatywne w budżecie państwa a właściwie Polskiej Fundacji Narodowej. Przygotowanie załogi w ośrodku NASA to skrótowo mówiąc dodatkowa pepsi-cola i pokój hotelowy. Sam program niekoniecznie musi być polski lub amerykański .Wspólnota, podział zadań zwielokrotnia potencjał jej akcjonariuszy. Tak jak miliardowe zakupy amerykańskiej broni czynią sojuszników bogatszymi i silniejszymi. Zgadzam się ,że apel musi być obudowany głęboką analizą .Dlatego wystąpiliśmy do prezydenta o instytucjonalne wsparcie. Trzeba dostrzegać nasze uczestnictwo w ESSA jednak nie może i nie zamyka innych możliwości. Apeluję do przeciwników: dajcie nam szansę która może być także szansą dla Was gdyż jak śpiewa Rodowicz ” drugi raz nie zaproszą na bal”

    • Mateusz Józefowicz on

      Szanowny Panie Senatorze, myślę, że oprócz interesów i strategii branży równie ważna, a nawet ważniejsza jest wizja oraz dar przekonywania, a tego odmówić nie można. Zazwyczaj to nie branża daje bodźce i cele, a jedynie (albo aż) je realizuje, niejako na zamówienie klienta. A polskiej branży Space tych klientów brakuje do tego stopnia (praktycznie jest tylko jeden – ESA), że nawet zdaje się ona nie dostrzegać, że taki program to dla firm space dobry, nowy klient w własnym budżetem (np. PFN czy inne, wspomniane niżej). Dopóki nie nauczymy się dostrzegać możliwości przed zagrożeniami, dopóty będziemy słabo przędli jako przemysł kosmiczny.

      Myślę, że krytycy będą mieli używanie i będą czepiać się słówek i znajomości realiów ustaleń KPK i Polski w ESA, ale trzeba wykazać że oprócz chęci jest też realny plan, który nie stwarza zagrożenia dla pieczołowicie ustawianych kolejek po agencyjne granty.
      Myślę, że jest na to szansa, czyli warto:
      – Zmapować potencjalne zajęcia dla astronauty (projekty, firmy w PL), którym może zależeć na eksperymentach lub PR i zaprosić je do projektu. (Tele)medycyna, farmacja, biotech, robotyka, materiały, produkcja w kosmosie to są ciekawe obszary, z tego 3 pierwsze jak dotąd nie dokładają się do budżetu branży, więc jest już wartość dodana i potencjalni inwestorzy z PL. W żadnym razie nie może to być turysta. Takie zmapowanie będzie przydatne nawet dla rozwoju polskiego programu załogowego w ESA. Jak do tej pory było w ogóle małe zainteresowanie tym tematem wśród firm, więc kolejny bodziec, to kolejna wartość.
      – Przygotować ofertę dla US – co oni z tego będą mieli: dostęp do nowych technologii (szczególnie niewdrożonych jeszcze pomysłów) i wykształconych ludzi, a na tym im zależy, ale lubią kupować w całości. A tu trzeba sprzedać, ale nie wszystko, najlepiej w zamian za inwestycje kapitału US w polski sektor. Taka oferta powinna być gotowa, a może nawet powinna być załączona (a na pewno zasugerowana) w liście. Tego zabrakło.
      – Polski sektor opiera się w 90% na środkach publicznych. To droga donikąd. Wiele osób w ministerstwach i POLSA podkreśla, że kluczowe jest zaangażowanie inwestorów prywatnych, żeby sektor mógł się rozwinąć. A taka akcja może być do tego najlepszą okazją, bo inne hasła nie przyciągnęły dotąd rzesz inwestorów. Nawet, jeśli niektórzy z nich będą jedynie reklamodawcami. Korzystne byłoby przyciągnięcie inwestorów z USA do tego programu, najlepiej z Polonii.

      Ta inicjatywa wygląda na polityczną i może budzić obawy firm oraz krytykę przeciwników. Kluczowe jest zaangażowanie osobiste (bardziej niż systemowe) osób z drugiej strony sceny politycznej. Inaczej program będzie chwiejny i nie będzie można się z nim identyfikować.

      Co do łyżki dziegciu – konsultacje raczej się nie odbyły, ponieważ do wielu potencjalnych partnerów taka informacja nie dotarła w ogóle (nawet w obrębie Torunia, gdzie mamy 4 firmy z branży). Wiadomo, że trzeba czasem zrobić stanowczy krok do przodu, bo pogodzenie interesów wszystkich kosztuje cenny czas. Jednak z pewnością warto było przynajmniej wysłać zaproszenie do konsultacji medialnie lub przez organizacje takie jak ZPSK lub fundacje i OP wspierające rozwój polskiej astronautyki (w tym załogowej), np. EFK, MSP, PTA. Te organizacje potrafią reagować elastycznie i są “oddolne”.

      • Jan Rulewski on

        Jestem pod wrażeniem Pańskich uwag i gotów je uznać w całości, szczególnie pomysł “mapowania” .Na usprawiedliwienie proszę przyjąć ,że niektóre z uwag były przedmiotem starań moich i innych sygnatariuszy .W zależności od odpowiedzi adresata już teraz zapraszam Pana do rozmowy.W trakcie kolekty podpisów powstawały zaskakujące sytuacje ,które przeszły już na półkę anegdot i nie są warte cytowania a jedynie dyskretnych opowieści.

    • Proszę o podstawowy szacunek względem języka polskiego i wymienionych osób czy organizacji. Mamy ‘wałęsa’ czy ‘uczestnictwo w ESSA’. Tu się należy nie śmiać tylko płakać, bo merytoryka wypowiedzi schodzi na dalszy plan jak odpowiedź napisana w stylu Kalego. Jeśli problem to dać asystentowi do korekty lub Wordem można sprawdzić, bo pełniącemu poważne stanowisko nie wypada w takie formie odpowiadać publicznie.

      • Jan Rulewski on

        Zgoda .Przepraszam ale nie mam mocy przerobowych i finansowych na spełnienie słusznych uwag.

  4. Brzmi jak list do Św. Mikołaja.Petycja jest szkodliwa tylko utwierdza w przekonaniu że Polska to państwo niepoważne.
    Trump to polityk i biznesmen, człowiek który zawsze musi mieć interes. Prezydent nie jest od robienia miłych prezentów obcym państwom.
    Petycja miałaby sens gdyby USA zabiegała o ocieplenie relacji z Polską np. aby budować interes strategiczny w tym regionie.
    A teraz kilka realiów politycznych. Rząd Polski jest rządem skrajnie pro-amerykańskim, Polacy w polityce zagranicznej odsłonili wszystkie karty i cała polityka polega na wykonywaniu rozkazów amerykanów. Nie mamy żadnej przestrzeni do negocjacji.
    Obecnie mamy chłodne stosunki z Rosją, sprzeciwiamy się hegemonii niemieckiej w europie. Więc jesteśmy pod ścianą.

    • Jan Rulewski on

      Sam sobie zaprzeczasz.Najpierw piszesz,słusznie,że prezydent nie jest od robienia innym państwom podarunków ,żeby potem dodać ,żę rząd polski jest skrajnie proamerykański.Zresztą nawet dzieci widzą ,żę to nie są deklaracje.80 mld zł zamówień na broń amerykańską ,czasem wywietrzałą w ich magazynach.Udostępnienie terminalu w ŚWINOUJŚCIU to nie tylko transakcje handlowe ale wzmacnianie potęgi USA gdyż kupuje się sojusznika który wzmacnia przemysł obronny USA.Do tego osłabia konkurencję =patrz Caracale.Kto tego nie widzi t.zn. nie dopatrzy się nawet kosmosu..

  5. A ja myślę, że cała akcja choć na pewno celu nie zrealizuje, to temat się pojawił w mediach (choć trochę to smutne że musimy się prosić Amerykanów, wyszło żałośnie i nieprofesjonalnie), nadzieja została zasiana. A to jest potrzebne ludziom, którzy jeszcze decydują o swojej życiowej ścieżce. Może taka wizja popchnie ich ku tej dziedzinie nauki i technologii. Wątpię by ESA się nami wyjątkowo przejęła i przez to przekreslila nasz udział w ich działaniach.

    Czy to NASA czy ESA – chodzi o pieniądze, których przeznaczenie na kosmos przez Państwo zawsze będzie hejtowane i przez to krajowy rozwój mocno spowolniony. Cała nadzieja w prywatnych inwestycjach.

    Ważne by temat badań i eksploracji kosmosu wracał. Nie został przeznaczony tylko dla wąskiego grona osób, które cudem trafiły na te ścieżkę. Krotkowidze krzyczą, że “chore dzieci” i jest milion innych spraw na które lepiej można przeznaczyć pieniądze – osobiście wspieram każdą opozycję do tego podejścia nawet jeśli jest trochę nieprzemyślana. 😉

  6. 1) Nie ma sensu najpierw organizować lot, a dopiero potem zastanawiać się, co nasz astronauta mógłby robić w kosmosie jak już tam będzie. Efekt musi być taki, że będzie robił to co astronauta z Kazachstanu.

    2) Prz takim podejściu będzie to lot wyłącznie turystyczny, zatem nie tylko nie rozpropaguje, ale na długie lata zniechęci Rodaków do astronautyki.

    3) Nawet gdyby ktoś bystry wpadł na to, co Polak mógłby robić na ISS, wymagałoby to dowozu jakiegoś specjalistycznego sprzętu, a to dalsze ogromne koszty (bo chyba nie będzie badał “wpływu nieważkości na swój organizm”).

    A na koniec, co ma do tego prezydent USA? Jeśli już, to należałoby wysłać prośbę o wycenę, a nie taki szczeniacki apel.

  7. Ten list do Prezydenta jest okropny i na kolanie sklecony. Najzabawniejszy jest “wojskowy lot”, a uwięczeniem piękne kwiatki formatowania tytułów i funkcji Szanownych inicjatorów: Dyrektor z dużej ale rektor już małej oraz inżynierowie z dużej i małej litery, bo chyba w tym kraju są lepsi i gorsi inżynierowie. “Nasz Wielki Przyjaciel i Sojusznik” brzmi jak wycinek z Orwella, poprzedniego systemu lub laurka z Korei Północnej.

  8. Polska – jako nowy gracz na rynku kosmicznym – musi trzymać się mocno i mówić jednym głosem, a nie rozdrabniać się na wiele różnych inicjatyw, które są sprzeczne.
    Uważam, że obecnie nie powinniśmy mówić o drugim polskim kosmonaucie. A na pewno nie w perspektywie kolejnych 10 lat. Możemy się do tego przygotowywać – jasne. Ale raczej przy współpracy z ESA, a nie z boku.
    Mamy problem z dopięciem (nie mówiąc o znalezieniu) środków na sektor publiczny w wielu dziedzinach, w tym w sektorze kosmicznym, co wynika z wielu przyczyn (w tym z zaszłości historycznych oraz ogólnego rozdawnictwa pieniędzy i braku realizacji spójnej polityki wydatkowania funduszy publicznych).
    Wróćmy do tematu wysyłania Polaka w kosmos za 5 lat. Wtedy polskie przedsiębiorstwa będą bardziej niezależnie od ESA i POLSA, a co za tym idzie, będą mogły wypracować potrzebę realizacji badań przez człowieka w kosmosie. Wtedy też będzie większa potrzeba – realna (a nie jedynie polityczna czy ambicjonalna) – na misje załogowe z udziałem Polaków.
    Dlatego też uważam, że inicjatywa wysłania listu do prezydenta USA jest mocno chybiona i nic dobrego nam nie da. Ale też niewiele złego z tego wyniknie. Aby tak było w grę musi wejść nasza dyplomacja i POLSA.
    Jestem pełen nadziei, że wkrótce kolejny Polak będzie w kosmosie. Ale musimy zrobić to z głową, a nie tylko pod wpływem chwili i naszych ambicji, które nie pokrywają się w możliwościach – zarówno finansowych jak i merytorycznych.

    • Bartosz Malinowski on

      Miejmy nadzieję, że niebawem nie będzie to ani ESA, ani NASA, ani żaden ZSRR-bis, tylko dowolny wykonawca wyłoniony w przetargu nieograniczonym. 🙂

      • Heh… “przetarg nieograniczony”. Samo słowo “przetarg” wywołuje u mnie bardzo negatywne skojarzenia. Akurat przetargi w takich projektach są jednym z gorszych rozwiązań.

  9. Mateusz Józefowicz on

    Ciekawa polemika i z punktu widzenia branży space bardzo trafna w większości punktów, poza ogólnym krytycznym wydźwiękiem. Warto patrzeć, jak tego typu inicjatywy wykorzystać, a nie zdusić. Ferment jest zawsze twórczy, szczególnie jeśli podejmują go prominentne osoby. Sama dyskusja jest już dobrym skutkiem, bo dawno ten temat nie funkcjonował. Zwróćcie uwagę, że to trochę znak czasów – to jest inicjatywa oddolna, typu New Space, a nie public. Być może powinna za nią płacić Polonia, inwestorzy prywatni, np. wnosząc offset do Polski oraz kupując technologie. Taki projekt musi mieć oś i cel. Branża space nie da celu, a jedynie go zrealizuje. Natomiast cel jest dobrze określony – przy okazji 100-lecia wbić Polskę na nowy poziom, zarówno światowej technologii, jak i wewnętrznego dialogu.
    Nikt tu raczej nie mówi o podłączaniu się z tym programem do istniejących budżetów. Przeciwnie – taka inicjatywa jest w stanie przyciągnąć do branży nowe fundusze, np. z sektorów medycznych i innych. Czyli firmy mogą mieć nowe zlecenia, niezależnie od składki ESA, czy budżetu KPK. Proponuję więc szukać synergii i zalet, a nie wad. Wtedy dialog może być konstruktywny.
    Co do polityki – skoro pojawia się taka inicjatywa, to znaczy, że to coś znaczy. Potrzeba nie bierze się znikąd. Krajobraz polityczny jest dynamiczny, ważne, żebyśmy szli w górę, a nie stali w miejscu albo czekali na przydział. Można oczekiwać, że włączymy się w program ISS “standardowo” w chwili, gdy liderzy będą już zasiedlać Moon Village. A to nie jest najlepsza prognoza, jeśli chcemy być w 1 lidze, a nie w osiedlowej.
    Co do tytułu – już jest i tak dawno “po czasie”. Kto ma inspirować pokolenia, gdy Hermaszewski nie będzie mógł już tego robić?

  10. Bartosz Malinowski on

    Chłopaki, czuję, że co nieco przesadzacie pisząc “Nie są jednak działaniami dobrymi dla sektora inicjatywy pozbawione drogi służbowej i oparte na nieistniejących osiągnięciach lub instytucjach. “. CBK i KBKiS wciąż istnieją i między ich kierownikami a POLSA / Delegacją / ESA nie ma podległości. Osoby te nie muszą zwoływać sejmu kosmicznego, ani pytać Króla o zdanie przed podpisaniem listu kierowanego poza Polskę. Co do pieniędzy, wciąż nie wiemy, co z czym porównujemy. Co do zadań naukowych uczestnika na orbicie, myślę że CBK, gdyby temat faktycznie powstał, dałoby sobie radę z ich zaplanowaniem. Czy jedyna droga w kosmos dla dla pracownika polskiej instytucji publicznej wiedzie przez ESA? Może zorganizujmy przetarg nieograniczony, oparty wyłącznie o cenę, dowiemy się… 🙂

    • Krzysztof Kanawka on

      Ciekawy komentarz, jednak z pewnością można sytuację przedstawić i z innej strony.
      W czym problem, by tego typu inicjatywa była dyskutowana na jakiejś konferencji? Nie byłoby wówczas bardziej przejrzyście? Jest także wówczas mniejsze ryzyko, że ktoś poprze kogoś bardzo prywatną inicjatywę.
      Co do pieniędzy – to jest absolutnie pewne, że lot będzie drogi. Niezależnie od źródła finansowania – czy (jak wielu się obawia) z branży kosmicznej czy też z innego źródła – zawsze będzie sprzeciw.

      • Albo jeszcze inaczej – nie byłoby problemu gdyby adresatem listu nie był prezydent Stanów, tylko prezes PAK, minister MPiT albo prezes rady ministrów. Wtedy byłoby to otwarcie dyskusji.

        • Krzysztof Kanawka on

          Rzeczywiście, w ten sposób można by wypracować lepszą strategię rozpoczęcia Human Spaceflight w Polsce.

          • Mateusz Józefowicz on

            Z tego, co wiem, to rozmowy z POLSA się odbyły. Ale trudno oczekiwać, żeby nagle w KPK znalazł się nowy rozdział z dnia na dzień. Wyjaśnienie jest w poście Pana Senatora.

          • Krzysztof Kanawka on

            Może to też część odpowiedzi na zagadkę tajemnicy tego apelu?
            Autorzy apelu nie uczestniczyli w dyskusjach nad KPK, nie orientowali się w jego zapisach. Zamiast tego postanowili zaprezentować swoje “żądania”, które nie mają nic wspólnego z tym, co cała branża wypracowała. I dalej – zamiast zaproponować analizę i określenie możliwości dołączenia HSF do polskiego przemysłu kosmicznego, postanowili (ignorując całą resztę branży) wystosować apel – bez wątpienia o bardzo niskiej jakości, z wyraźnym oderwaniem od rzeczywistości.
            Troszkę to brzmi jak “my kontra cały świat”.
            Tym bardziej można uznać ten apel za wielkie nieporozumienie, które nie powinno się wydarzyć.

          • Mateusz Józefowicz on

            Można apel uznać za nieporozumienie, zgadzam się – ze względu na przytoczone przez Ciebie argumenty. Ale można też szukać korzyści. Bo mleko się wylało, a czasem taki kij w mrowisko może doprowadzić do ciekawych rzeczy. Dlatego jestem za zrobieniem SWOTa 🙂

          • Krzysztof Kanawka on

            Zobaczymy, czy “mleko się wylało”. Niestety, było już kilka “szalonych” inicjatyw w polskim zakątku kosmosu. Na szczęście większość z nich dość szybko “zwiędła”, bez większych konsekwencji.
            Oczywiście, jestem za poważną dyskusją nad możliwością i wejściem Polski do programu Human Spaceflight (ale ESA – ani własnego, ani “jednorazowo-turystycznego”). Określenie aktualnych możliwości oraz przeszkód to też dobra kwestia, szczególnie, że możliwe będzie wówczas wyznaczenie jakiś kierunków rozwoju na kolejne lata.

  11. Centrum Wyszkolenia Astronautów w Toruniu znajduje się w miejscu o współrzędnych: 53.018450, 18.513422

  12. Centrum Szkolenia Astronautów w Pile i w Toruniu 😀 Czyli mamy już astronautów, może szybciej by się dogadali z Rogozinem i skorzystali z jego trampoliny 😀