Przedsiębiorstwo telekomunikacyjne Echostar utraciło kontrolę nad dwudziestoletnim satelitą telekomunikacyjnym. Kontrola została nagle utracona podczas manewru zmiany orbity.
Echostar-3 został zbudowany w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych przez Lockheed Martin. Satelita ważący 3674 kg został wyniesiony na orbitę geostacjonarną w 1997 roku na pokładzie rakiety Atlas 2AS. Echostar-3 pracował pięć lat dłużej od okresu gwarancyjnego. Świadczył usługi telekomunikacyjne w paśmie Ku za pomocą 32 transponderów dla odbiorców telewizji satelitarnej w Ameryce Północnej.Nieznana jest przyczyna awarii satelity. Z obserwacji naziemnych wynika, że dryfuje o około 0.1 stopnia dziennie obracając się wokół własnej osi.
Ruch Echostara-3 jest monitorowany i jednocześnie informowane są inne podmioty o możliwym zbliżeniu do pobliskich satelitów geostacjonarnych. Echostar-3 zbliżył się już do należącego do Boliwii Tupaka Katari-1 oraz do należącego do SES satelity SES-2. Za półtora tygodnia zbliży się zaś do satelity Intelsat Galaxy 28.
Pozostali operatorzy sami podejmują decyzję o korekcyjnej zmianie orbity w sytuacji gdy Echostar-3 zbliży się na odległość mniejszą od 50 kilometrów. Obecnie nie wiadomo, czy uda się odzyskać kontrole nad starym satelitą.
(SN)
4 komentarze
… Powiększając geostacjonarny śmietnik. Właściciel powinien być zobowiązany do usunięcia śmiecia.
Powinni. Tylko dwadzieścia lat temu syndrom Kesslera nie był chyba tak znany a orbita nie nie była tak pełna śmiecia. Nie zadbali o to też pewnie ze względu na koszty. Musieliby zachować część paliwa w systemie manewrowym żeby zepchnąć sprzęt z orbity. A to by wcięło się w czas operacyjny, czyniąc satelitę mniej opłacalnym.
Prędzej czy później coś będą musieli z tym zrobić. Pewnie nowe satelity na niskich orbitach będą miały żagle hamujące lub cos w tym stylu (jak PW-Sat). Wyższe orbity, jak GEO bedą wymagały czyszczenia.
Jedyne praktyczne wyjście jakie widzę dla starych satelitów to wystrzelenie kilku ciężkich satelitów-holowników. Prawie w całości paliwo i jakaś sieć czy manipulatory. Zrównać orbitę, chwycić stary rupieć, zepchnąć holownik i śmieć na niższą orbitę, przecinającą się z atmosferą. Potem holownik uwalnia ładunek, wyokrągla orbitę i przechodzi do następnego celu, aż do zużycia paliwa. Po prostu przy ostatnim celu nie wypuszcza ładunku tylko spala się w atmosferze wraz z nim. Ciekawe czy ktoś by na to poszedł – wydaje się być to kosztowną imprezą.
Moim zdaniem ten śmietnik na cmentarnej to niezłe źródło surowców dla ewentualnej przyszłej stoczni kosmicznej.
W przeszłości były plany ponownego użytkowania zbiorników paliwa promów kosmicznych jako podstawowego surowca do konstrukcji dużych stacji orbitalnych. Tylko że to duże przedsięwzięcie – wymagające ostatecznie dziesiątek jeśli nie setek ludzi na orbicie. Musiałaby być wola polityczna i ekonomiczna do startupu prawdziwego przemysłu orbitalnego.
Ale masz 100% racji – to są najbiedniej stopy metali nie wymagające przetwarzania jak np. rudy z asteroid, rzadkie metale z elektroniki, węglowodory z izolacji termicznej i.t.d. Ciekawe czy wyniesiony do tej pory tonaż usprawiedliwiałby ekonomicznie tego typu recykling. Gdyby było to opłacalne korzyści byłyby ogromne – oczyszczenie orbity i pierwsze tanie surowce do wykorzystania na orbicie.