Płaskie kwestie płaskiej Ziemi…

0

Kilka dni temu polski internet obiegła sensacyjna wiadomość o działającym w naszym kraju stowarzyszeniu płaskiej Ziemi. Czas, abyście poznali naszą „wersję wydarzeń”.

(tl;dr dla niecierpliwych – przeczytajcie końcówkę tekstu, “Trollilog”)

Pod koniec września na łamach portalu natemat.pl pojawił się artykuł pt. W XXI wieku twierdzą, że… ziemia jest płaska. Marcin: “Nie można wierzyć naukowcom” (pisownia oryginalna). Autor tego artykułu, pan Michał Gąsior, próbuje przekonać, że od 2000 roku w Polsce istnieje Stowarzyszenie Płaskiej Ziemi, które jest oddziałem Flat Earth Association z siedzibą w Londynie. Przedstawiciele tego stowarzyszenia – Olaf Kanawka i Marcin Dobrowolski – mieli na początku poprzedniej dekady brać aktywny udział w spotkaniach na uczelniach i w Polskim Towarzystwie Astronomicznym. Ależ „osochodzi“?

Temat polskiego stowarzyszenia „platfusów” wraca niczym bumerang w krajowych mediach oraz mediach społecznościowych średnio co dwa lata. Warto, abyście poznali nasze spojrzenie na tę kwestię, zwłaszcza że nazwisko jednego z „płaskich” jegomościów jest takie samo jak autora tego artykułu.

Powstaje stowarzyszenie płaskiej Ziemi

Cofnijmy się w czasie o kilkanaście lat. Jest lato roku 2000. Do Fromborka na obóz obserwatorów gwiazd zmiennych i komet przyjeżdżają nastoletni Krzysztof Kanawka (za kilka lat będzie mieć ksywę „Olaf”) i Marcin Dobrowolski („Mardo”) – młodzi miłośnicy astronomii. Jeszcze nie wiedzą, że ten wakacyjny wyjazd do obserwatorium astronomicznego tak mocno wpłynie na wyobraźnię polskich dziennikarzy w ciągu następnych lat.

Aby móc korzystać z dostępnych we Fromborku teleskopów, Krzysztof i Marcin muszą za dnia przez kilka godzin „odpracować” w pobliskim muzeum, m.in. pokazując turystom plamy słoneczne czy wyjaśniając zasadę działania wahadła Foucalta. I to właśnie wahadło, niczym efekt motyla, jest źródłem „wszystkich nieszczęść” ostatnich czasów.

Jak doszło do powiązania wahadła Foucalta z płaską Ziemią? Czasem godziny w muzeum płynęły leniwie. Doszło więc do tego, że Krzysztof i Marcin zaczęli sobie żartować, że wahadło to tak naprawdę Słońce (zawieszone na nieważkiej linie w „oceanie fluktuacji Hawkinga”), które świeci sobie nad dyskiem, który jest płaską Ziemią. Powstał nawet pomysł, że wahadło we Fromborku (oraz platforma, nad którą się porusza) to ciekawy model płaskiej Ziemi: gdy wahadło jest wychylone w jedną stronę, wówczas po drugiej stronie panuje noc. A że z czasem wahadło zmienia płaszczyznę swego ruchu – powstała „hihipoteza”, że tak powstają pory roku na płaskiej Ziemi.

Minęło nieco czasu, Krzysztof i Marcin wybrali się na studia. Fascynacja internetem i darmowymi serwisami, gdzie można założyć swoje strony, zbierała żniwa. Marcin założył stronę stowarzyszenia płaskiej Ziemi, która, o dziwo, w 2013 roku nadal działa. Na tej stronie Marcin i Krzysztof spisali wszystkie swoje pomysły, które powstały we Fromborku, i dodali kilka kolejnych. Jako że wówczas „na tapecie” po raz n-ty była kwestia nauczania kreacjonizmu w USA i stawiania go na równi z ewolucjonizmem, postanowiono iść tą drogą i uderzyć w podobne nuty. Całość polano jeszcze typowymi opowieściami denialistyczno-konspiracyjnymi o ukrywaniu czy przerabianiu zdjęć, w których to rolę kozła ofiarnego spełnia zwykle amerykańska NASA.

Szczyt popularności – 2003 rok

W 2003 roku, a zatem w trakcie studiów Krzysztofa (AGH w Krakowie) i Marcina (PW w Warszawie), zgłosiła się do nich pewna powstająca telewizja internetowa, prezentująca bardzo zakręcone programy. Jednym z nich był program o wdzięcznej nazwie „Strefa Zrzutu”, w którym Krzysztof i Marcin wzięli udział, starając się zachować stan maksymalnej powagi. Program okazał się być mocnym hitem – m.in. wiele osób próbowało dokonać wyliczeń na odległość horyzontu od obserwatora na płaskiej Ziemi. Pojawiły się też głosy poparcia, ale nie ze strony środowisk naukowych.

A dziś…

Lata minęły, zapał do utrzymywania „konspiracji” przy płaskiej Ziemi także minął. Zarówno Krzysztof, jak i Marcin studiowali z całkiem niezłymi wynikami, wyjechali za granicę na część swoich studiów, a nawet zaczęli publikować wyniki badań naukowych w poczytnych czasopismach za wiele punktów na pewnej liście, zwanej filadelfijską. Dziś Marcin jest jednym ze zdolnych inżynierów w Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk i pracuje m.in. przy polskich satelitach naukowych BRITE-PL. Z kolei Krzysztof, skądinąd autor tego artykułu, skupia się na kwestiach rynku sektora kosmicznego oraz (o zgrozo!) kieruje zespołem wysyłającym do stratosfery balony, które dziwnym trafem wykonały wiele zdjęć zakrzywionej Ziemi. Wszystkie te informacje są dostępne na odległość jednego kliknięcia od głównych stron popularnych wyszukiwarek internetowych.

W zasadzie na tym można skończyć tę opowieść o zabawnym żarcie sprzed kilkunastu lat. Temat „płaskiej Ziemi” co kilka lat wraca jednak do polskich „profesjonalnych” mediów i chyba warto tym razem dodać do niego osobny komentarz.

Trollilog

W ostatnich latach obserwujemy dramatyczny spadek jakości artykułów „smażonych” nam przez polskich dziennikarzy. Co prawda zauważalni są naprawdę rzetelni dziennikarze, piszący z pasją i umiejący zainteresować tematem (np. Karol Wójcicki, skądinąd nasz dobry znajomy), ale wielu innych zwyczajnie stara się pogłębiać dno wszelkich wcześniej ustalonych niechlubnych rekordów. Niestety ci „pogłębiający dno” skutecznie zagłuszają dokonania dziennikarzy z wiedzą i pasją. Przykłady ostatnich miesięcy to choćby dociekania pewnego dziennikarza radiowego odnośnie „misji obserwacyjnej wystrzelenia statku kosmicznego z Gujany Francuskiej” czy też pytania reportera telewizji publicznej na temat zalet hulajnogi zamiast rozmowy na temat sensu powstania Polskiej Agencji Kosmicznej. Tematów naukowych, które media przekazują (delikatnie pisząc) bardzo niezręcznie, jest bardzo dużo – zamiast rzetelności liczy się „sensacyjność” i „dziwactwo”. W wielu przypadkach dziennikarze poruszają się na granicy ignorancji, serwując bardzo niestrawną papkę, która nie ma większego sensu i w zasadzie służy jedynie za rozrywkę niskich lotów. Tak też niestety stało się i tym razem.

Podobne zarzuty – „sensacyjności” i „dziwactwa” – można przedstawić opisywanemu tutaj artykułowi o „platfusach”. Jest to o tyle dziwne, że dziennikarzowi nie chciało się sprawdzić, czy stowarzyszenie „płaskoziemców” jest typowym maciupcim trollingiem sprzed lat i czy naprawdę warto odgrzewać tego samego „kotleta”, który już kilka razy media zaserwowały. A wystarczyło tylko sprawdzić, kim mogą być ten „Olaf” i ten Marcin, co jest naprawdę proste…

Comments are closed.