Stopień Briz-M eksplodował (październik 2012)

0

Górny stopień rakiety Proton-M  Briz-M po nieudanym starcie w sierpniu tego roku nadal przysparza problemów. Z obserwacji astronomicznych wynika, że w połowie października nastąpiła jego eksplozja, wskutek której utworzyła się chmura odłamków stanowiących potencjalne zagrożenie dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) i innych obiektów. Proton-M miał wynieść na orbitę geostacjonarną rosyjskiego satelitę „Ekspress MD2” i indonezyjskiego Telkom-3.

Start Protona-M z dwoma satelitami telekomunikacyjnymi: rosyjskim Ekspressem MD2 i indonezyjskim Telkom-3 nastąpił na początku sierpnia bieżącego roku z kazachskiego kosmodromu Bajkonur. Na skutek awarii górnego stopnia – Briz-M misja ta zakończyła się fiaskiem. Satelity nie dotarły do swego miejsca przeznaczenia, lecz wraz ze stopniem i ze zbiornikiem paliwowym zostały namierzone przez amerykańskie stacje radarowe na niskiej orbicie okołoziemskiej. Mimo że udało się nawiązać z nimi kontakt, w obecnym położeniu są bezużyteczne.

Niepowodzenie misji Protona kosztowało stanowisko dyrektora generalnego Zakładów im. Kruniczewa – Władimira Nesterowa. Jego miejsce, na drodze konkursu 19 października br. zajął Aleksander Selivyorstov, pełniący dotychczas funkcję zastępcy dyrektora.

Na tym jednak nie skończyły się problemy z Briz-M. Czarny scenariusz NASA zakładał, że może dojść do eksplozji urządzenia, a odłamy powstałe na skutek wybuchu staną się zagrożeniem dla ISS. Obawy te wyrażono w kwartalnym biuletynie w sprawie śmieci kosmicznych z dnia 17 października br. Rosyjscy specjaliści z kolei uznali, że zagrożenie eksplozji jest mało prawdopodobne.

Tymczasem okazało się, iż w momencie publikacji raportu domniemana katastrofa, de facto już nastąpiła. 16 października, a więc dzień przed publikacją, australijski astronom Robert McNaught, obserwując planetoidę 2012 UT9, przypadkowo natknął się na strumień odłamków nieznanego pochodzenia. Następnej nocy ponownie je zaobserwował w tym samym położeniu. Wyliczenia, jakich dokonał jego kolega – Robert Matson wskazywały, że znajdowały się one w miejscu, w którym należałoby spodziewać się Briz-M.

McNaught wspomina, że zauważył ponad 60 fragmentów, rozmieszczonych w bliskiej od siebie odległości. Nie mówi kategorycznie, że jest to Briz-M, aczkolwiek orbity stopnia i tych odłamków pokrywają się.

Eksplozję potwierdzają zarówno amerykańskie jak i rosyjskie jednostki. Pułkownik Aleksiej Zolotukhin (Russian Aerospace Defence Forces), przyznaje, że do wybuchu doszło 16 października br., jednakże rosyjskie siły są w stanie namierzyć i śledzić położenie tylko 12 fragmentów. Amerykańskie Centrum Kontroli Misji (Mission Control Center) zaś nie zdołało określić liczby tych fragmentów.

Mimo wszystko, zagrożenie zderzenia ze Stacją Kosmiczną nie wydaje się zbyt duże. Pozostałości po Briz-M znajdują się na niskiej orbicie okołoziemskiej o perygeum (najniższym punkcie) równym 246 km i apogeum (najwyższym punkcie orbity) wynoszącym od 4,86 do 5 tys. km. Średnia wysokość ISS wynosi natomiast 419,2 km.

(RIA, The Voice of Russia)

Comments are closed.