CORONA – amerykański program satelitów wywiadowczych

0

Program CORONA stał się pierwszym z serii amerykańskich programów wywiadowczych, dzięki którym możliwe stało się pozyskiwanie obrazów wrogich terytoriów w sposób ciągły. Nim jednak można było mówić o sukcesie, urządzenia tego programu trapiła cała seria katastrof. Jak zatem wyglądała ewolucja tego programu?

Zimna wojna

Początki satelitów szpiegowskich funkcjonujących w zakresie zwiadu optycznego (OPTINT) sięgają niemalże samych początków „Kosmicznego Wyścigu” – okresu gwałtownej, technologicznej rywalizacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a Związkiem Radzieckim w dziedzinach eksploracji i podboju przestrzeni kosmicznej. Wyścig ten, który rozpoczął się nieco ponad 10 lat po rozpoczęciu Zimnej Wojny, swój finał znalazł dopiero w 1969 roku, wraz z pierwszym amerykańskim załogowym lotem księżycowym, który zakończył się szczęśliwym lądowaniem pojazdu „Eagle” na powierzchni Oceanu Spokoju.

Trwająca w owym czasie napięta sytuacja geopolityczna oraz wynikająca z niej chęć zapewnienia sobie bezpieczeństwa, oznaczała dla obu supermocarstw konieczność zdobywania i aktualizacji kluczowych informacji na temat działań i planów przeciwnika – szczególnie w kwestii ich militarnych zdolności ofensywnych i defensywnych.

W całej historii wojskowości przez długi czas nie istniał jednak żaden „system” zwiadu o możliwościach pozwalających na pozyskiwanie informacji w sposób stosunkowo łatwy, niezawodny, a przede wszystkim bezpieczny. Z tego względu podstawowym źródłem wywiadowczym przez bardzo długi czas pozostawali agenci wywiadu, działający zarówno wewnątrz obozu przeciwnika, uprawiając tzw. czarny wywiad, jak i na zewnątrz tych agencji, analizując te informacje, które można było uzyskać otwarcie np. z gazet (biały wywiad). Wraz z nastaniem ery rewolucji technologicznych, przypadających głównie na XX wiek, trend ten powoli zaczął ulegać zmianie. Pojawienie się takich wynalazków jak balon, a następnie samolot, oznaczało możliwość zdobywania informacji o ruchach i sile wojsk przeciwnika w sposób łatwiejszy i szybszy niż było to wcześniej możliwe. W czasie trwania II Wojny Światowej był to już podstawowy system uzyskiwania w miarę regularnych danych wywiadowczych – sposób, który w praktycznie niezmienionej formie z powodzeniem funkcjonował także przez pierwsze dziesięć lat trwania zimnej wojny.

Wczesne, bezzałogowe systemy zwiadu

Konieczność uzyskiwania informacji o strategicznym znaczeniu, zmusiła wywiady do poszukiwania lepszych metod zdobywania danych na temat zdolności bojowej przeciwnika. W tym czasie napięcie pomiędzy supermocarstwami rosło i napędzało wyścig zbrojeń, którego ciekawym „skutkiem ubocznym” był również dramatyczny rozwój nowych technologii aeronautycznych – między innymi samolotów o napędzie odrzutowym. Budowa systemu zwiadu optycznego opartego o specjalistyczny, załogowy samolot, zdolny do wykonywania lotów nad terytorium wrogiego mocarstwa, stanowiła zatem najbardziej oczywiste rozwiązanie problemu i jednocześnie spełniała większość wymogów agencji wywiadowczych.

Jednakże nadal musiało minąć nieco czasu nim odpowiednia technologia umożliwiająca lot nad terytorium obcego (a w domyśle „wrogiego”) kraju została dopracowana w takim stopniu, że uzasadniała podjęte ryzyko. Nie oznacza to jednak, że w tym czasie nie prowadzono studiów projektów alternatywnych.

Jednym z nich była seria programów zwiadowczych, wykorzystujących w tej roli balony stratosferyczne. Początkowo wykorzystywano je wyłącznie do celów badawczych – balony te wynosiły bowiem różnego rodzaju urządzenia naukowe na duże wysokości np. w ramach programu „Skyhook”, prowadzonego przez marynarkę wojenną Stanów Zjednoczonych (US NAVY), a który rozpoczęto w 1947 roku. Po rozpoczęciu Zimnej Wojny, USA nie dysponowały jednak żadnym systemem, pozwalającym na obserwację terytorium znajdującym się za żelazną kurtyną, pomijając niewielkie odcinki przygraniczne, gdzie można było wysłać samoloty obserwacyjne, nie wkraczając jednak w przestrzeń powietrzną krajów uznawanych za wrogie. W celu zamknięcia luki wywiadowczej ponownie sięgnięto po sprawdzone już w innych misjach balony stratosferyczne, gdy USAF rozpoczęło w 1950 roku testowy projekt MX-1594 (Gopher).

Balon stratosferyczny programu ‘Skyhook’
(National Air and Space Museum, Smithsonian Institution)

Balony te przenosiły pod sobą specjalnie zaprojektowane gondole wyposażone w kamery fotograficzne, które wykonywały zdjęcia w stałych odstępach czasu, pomijając noc, kiedy rejestracja automatycznie była wyłączana dzięki prostemu obwodowi fotooptycznemu. Po wykonaniu zadania i znalezieniu się w dogodnej lokalizacji, na sygnał radiowy lub automatycznie po ustalonym czasie, gondola była odłączana od balonu, po czym opadała na spadochronie. W misjach testowych lądowanie odbywało się po prostu na ziemi, jednakże w lotach operacyjnych ten sam ładunek był podejmowany w powietrzu za pomocą samolotu C-119F. Aby ukryć starty tajnych ładunków włączone je w oficjalny program lotów badawczych MX-1498 (Moby Dick), mających między innymi zbadać rozkład wiatrów wiejących w górnych warstwach atmosfery.

Po serii lotów testowych w 1953 roku podjęto decyzję o rozwinięciu projektu w gotowy do użycia system, który oznaczono jako program WS-119L (Grandson), który następnie w 1955 roku zmienił nazwę i przerodził się w program Grayback. Podobnie jak poprzednio, starty ukryto wewnątrz programu lotów badawczych Moby Dick. Same loty operacyjne nad terytorium ZSRR oraz Chin określono jednakże kodem – Genetrix. Niestety, pomimo wysłania dużej liczby balonów (ponad 400) odzyskać udało się jedynie 44 z nich, co pozwoliło na uzyskanie zdjęć zaledwie 8% planowanej powierzchni. Co więcej, loty te ograniczały się do rejonów nad którymi znajdowały się prądy strumieniowe – nie obejmowały zatem wielu interesujących z punktu widzenia wywiadu stref.

Kolejnym systemem zwiadu balonowego, wprowadzonym do użycia był WS-461L (HYAC), będący rozwinięciem programu WS-119L, wyposażony w lepsze balony, dzięki czemu możliwe stało się wykorzystanie wiejącego z zachodu na wschód (a więc odwrotnie jak w przypadku wcześniejszego programu) i na większej wysokości, letniego prądu strumieniowego, co tym samym pozwalało na uniknięcie sowieckich systemów obrony przeciwlotniczej. Jednocześnie gondole wyposażono w lepsze kamery, zbudowane przez firmę ITEK, której doświadczenie w tym segmencie miało w przyszłości zapewnić jej kluczową rolę w programach zwiadu satelitarnego. System był gotowy do użycia na początku 1958 roku, jednakże prezydent Eisenhower nie był specjalnie przekonany co do możliwości projektu i nie palił się do zatwierdzenia przelotów nad terytorium ZSRR, mając w pamięci marne osiągnięcia lotów w ramach WS-119L. Ostatecznie jednak prezydenta przekonał zastępca Sekretarza Obrony, Donald Quarles, a także presja spowodowana brakiem informacji na temat radzieckiego programu międzykontynentalnych rakiet balistycznych i wysoka jakość zdjęć, pochodzących z nowej kamery.

Tym samym w połowie 1958 roku wydano zgodę na przeprowadzenie lotów w ramach operacji „Melting Pot”, wykorzystujących niewielką liczbę balonów stratosferycznych. Operacja zakończyła się katastrofą, gdy jeden z balonów przedwcześnie zakończył misję w wyniku źle ustawionego zegara systemu odcinającego, opadając na terytorium centralnej Polski i wywołując ostrą reakcję polskich władz, a wkrótce potem także władz radzieckich. Tym samym, wcześniejsze zapewnienia amerykańskiego Departamentu Obrony okazały się być fikcją, co doprowadziło do wydania ostrej reprymendy ze strony prezydenta Eisenhowera wobec tej agencji rządowej. Wkrótce potem program zwiadowczych lotów balonowych został ostatecznie przerwany.

Zaawansowane systemy fotograficzne

Choć loty balonowe można było przeprowadzić relatywnie szybko, równolegle prowadzono studia innych rozwiązań, w tym także raczkujących technik satelitarnych. Pierwsze próby zdefiniowania takie systemu zwiadu optycznego miały miejsce jeszcze pod koniec II Wojny Światowej, gdy amerykanom udało się przechwycić część niemieckiej dokumentacji, dotyczącej obiektów poruszających się po orbitach okołoziemskich. Pierwszą organizacją dostrzegającą potencjał programu satelitarnego była Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych (US NAVY), która zamówiła studia koncepcji w korporacji Glenn L. Martin (która później miała przerodzić się w Martin-Marietta). Działania te wkrótce zainteresowały także armię, a konkretnie jej korpus lotniczy (Army Air Corps) i już w 1946 roku, zleciła ona wykonanie odrębnych studiów analitykom z nowo utworzonej korporacji RAND – przez długi czas realizacja zamysłu stała jednak pod znakiem zapytania, ponieważ wymagana w takim projekcie technologia jeszcze nie istniała.

Brak możliwości technicznych oznaczał więc budowę bardziej konwencjonalnego systemu – samolotu, który musiałby umożliwiać lot na dostatecznej wysokości oraz przy odpowiednio wysokiej prędkości, by uniknąć zestrzelenia zarówno przy użyciu ówczesnych środków artyleryjskich jak i innych samolotów. Nie mógłby to być również system zdolny do funkcjonowania przez dłuższy czas – analitycy amerykańscy uważali, iż loty tego rodzaju będą bezpieczne mniej więcej przez okres jednego roku, po czym naukowcy radzieccy opracują prawdopodobnie system zdolny do zestrzelenia nowego samolotu (analizy te okazały się jednak niezupełnie zgodne z prawdą).

Podstawowe wymagania określające system tego typu zdefiniowano już na początku lat pięćdziesiątych, jednak pierwszy oblot samolotu przeznaczonego do wykonywania zadań wywiadowczych miał miejsce dopiero w 1955 roku, kiedy do lotu wzbiła się amerykańska maszyna Lockheed U-2, zbudowana w ramach tajnego programu współpracy CIA i USAF – nazywana różnie zależnie od organizacji w celu lepszego ukrycia projektu – AQUATONE/OILSTONE. Już rok później, w 1956 roku, samolot wszedł do czynnej służby.

Samolot U-2 podczas testów na pokładzie lotniskowca USS America (US NAVY)
Samolot U-2 na pokładzie lotniskowca USS America, zdjęcie wykonano po 1965 roku
(US NAVY)

Wbrew oczekiwaniom analityków przez kilka kolejnych lat misje szpiegowskie samolotów tego typu pozostawały niezagrożone, choć loty te były oczywiście od samego początku rejestrowane przez radzieckie radary. Związek Radziecki rzecz jasna złożył formalny protest, domagając się uszanowania integralności jego przestrzeni powietrznej, równolegle jednak do działań na szczeblu dyplomatycznym, naukowcy radzieccy rozpoczęli opracowywanie środków pozwalających na zestrzelenie maszyn U-2. Potrzeba jednak było aż czterech lat by osiągnęli sukces – w 1960 roku samolot pilotowany przez kapitana Garego Powersa został zestrzelony nad terytorium ZSRR przy użyciu rakiet samosterujących ziemia-powietrze typu SA-2, co wywołało międzynarodowy kryzys i jednocześnie oznaczało, iż dalsze loty nad terytorium Związku Radzieckiego stały się zbyt ryzykowne. Misje samolotów U-2 nad tym krajem zawieszono więc decyzją prezydenta USA, Dwighta Eisenhowera.

Rozwój radzieckich środków obrony przeciwlotniczej spowodował konieczność poszukiwania nowych, bezpieczniejszych metod uzyskiwania zdjęć całych obszarów terytoriów krajów uznanych za wrogie, przy zachowaniu rozdzielczości porównywalnej z osiąganymi przy użyciu systemów optycznych, wykorzystywanych przez samoloty Lockheed U-2.

Wywiadowcze UAV

 

Innym rozwiązaniem problemu wykonywania misji zwiadowczych wysokiego ryzyka było wprowadzenie na służbę USAF bezzałogowych pojazdów latających, wyposażonych w kamery fotograficzne. Pierwsze studium projektu tego typu powstało w firmie Ryan Aeronautical, która w owym czasie była dostawcą bezzałogowych, latających celów ćwiczebnych dla USAF. W opinii inżynierów tej firmy możliwe byłoby takie zmodyfikowanie istniejących samolotów UAV, aby ich zasięg zwiększył się na tyle, że można by je wysyłać nad Związek Radziecki startując z Morza Barentsa i odzyskując ten bezzałogowy samolot w Turcji. Projekt przedstawiono USAF w połowie kwietnia 1960 roku.

Tymczasem już kilkanaście dni później doszło do zestrzelenia nad terytorium ZSRR samolotu U-2 Garego Powersa. Miesiąc później stracono kolejny samolot wywiadowczy – tym razem Boeing RB-47H, który wykonując misję zwiadu elektronicznego w pobliżu granicy ze Związkiem Radzieckim nad Morzem Barentsa został zestrzelony przez samolot Mig-19. Wkrótce potem USAF przeznaczyło 200 tysięcy dolarów na dalsze badania nowego systemu. W ramach badań Ryan przeprowadził próby radarowe z użyciem modeli swoich latających celów (które same w sobie posiadały niewielkie echo radarowe) i stwierdził, że sygnaturę tych dron można jeszcze ograniczyć poprzez zastosowanie siatkowej przesłony wlotu silnika odrzutowego oraz poprzez stosowanie specjalnych farb, tudzież materiałów pochłaniających promieniowanie radarowe. Wiele z tych doświadczeń stało się podwalinami przyszłej technologii STEALTH. Następnie w 1961 roku przeprowadzono testy zmodyfikowanych samolotów bezzałogowych Ryan 124 Firebee, kamuflując te loty jako cele dla testów rakietowych systemów przeciwlotniczych. Przeprowadzone próby udowodniły, że pomimo zmian, te bezzałogowce nadal zachowywały się poprawnie w powietrzu.

Kolejnym krokiem miało być opracowanie przez Ryan drony o całkowicie nowej konstrukcji – Ryana 136 Red Wagon, z silnikiem zamontowanym z tyłu samolotu na grzbiecie w celu redukcji sygnatury cieplnej i radarowej, a także z większymi, prostymi skrzydłami nadającymi się lepiej do lotów na bardzo dużej wysokości. Jednakże opóźnienia w programie ostatecznie doprowadziły do jego przerwania, podobnie jak wielu innych programów militarnych, które nowo wybrana administracja prezydenta Kennedy’ego uznała za niepotrzebne lub nierealne. Choć bezzałogowy samolot zwiadowczy Ryan 136 nigdy nie powstał, to jednak projekt ten otrzymał swoją drugą szansę przy okazji budowy nowych dron AQM-91 Firefly na potrzeby USAF w 1966 roku. Co ciekawe, współczesne drony UAV, a zwłaszcza Predator C, koncepcyjnie są bardzo zbliżone do założeń Ryan 136, a więc i AQM-91.

Choć program skasowano, to USAF na tyle zależało na bezzałogowym systemie zwiadu, że ostatecznie projekt został uratowany. Jednakże zdecydowano się na najbardziej oszczędną z opcji – modyfikację istniejącej drony Ryan 124 Firebee I, która weszła do służby jako Ryan 147A Fire Fly.

Samolot bezzałogowy Ryan 147B Lightning Bug, stanowiący rozwinięcie drony Ryan 147A Fire Fly (Wikipedia)
Samolot bezzałogowy Ryan 147B Lightning Bug, stanowiący rozwinięcie drony Ryan 147A Fire Fly
(Wikipedia)

Testy przeprowadzono na początku 1962 roku, co niemalże zbiegło się w czasie z wybuchem tzw. „Kryzysu Kubańskiego” i niewiele brakowało by samoloty te nie zostały wykorzystane do wykonania przelotów nad Kubą w celu uzyskania dokumentacji fotograficznej istniejących tam wyrzutni rakietowych. Gotowe do użycia drony podwieszono pod samolotem C-130 i lot odwołano niemal w ostatniej chwili, gdy transportowiec kołował już na płycie lotniska. Za decyzją o przerwaniu misji stał generał Curtis LeMay, a także – co może być nieco ironiczne – obawa USAF o możliwe ujawnienie tak zaawansowanego projektu stronie radzieckiej. Ostatecznie, pierwsze loty operacyjne rozpoczęto dopiero w 1966 roku w trakcie trwania konfliktu w Wietnamie. Celem tych bezzałogowych samolotów było głównie wyszukiwanie stanowisk rakiet przeciwlotniczych SA-2.

Program stale rozwijano, jednakże nie udało się ominąć jego podstawowych ograniczeń – każdy z lotów umożliwiał obrazowanie tylko wybranych fragmentów wrogiego terytorium, co było podyktowane ich stosunkowo niedużym zasięgiem. Co więcej, samoloty te, podobnie jak U-2, nie mogły w sposób ciągły wyprzedzać radzieckiej technologii przeciwlotniczej, a w szczególności coraz doskonalszych systemów radarowych.

Na szczęście, w czasie trwania programu U-2 nastąpił znaczny postęp w dziedzinie technologii rakietowej – pod koniec 1957 roku na orbitę okołoziemską został wystrzelony pierwszy sztuczny satelita – Sputnik 1. Co ciekawe, był on w istocie znacznie uproszczonym urządzeniem, powstałym w ramach programu budowy radzieckich satelitów wywiadowczych. Kilka miesięcy po tym wydarzeniu na orbicie okołoziemskiej znalazł się także pierwszy amerykański satelita – Explorer 1. Tym samym rozpoczął się kosmiczny wyścig o przewodnictwo w kosmosie.

Wczesne satelity systemu CORONA – KH-1 do KH-4

Pierwsze poważne amerykańskie studium zagadnienia wywiadu satelitarnego miało miejsce w 1954 roku, gdy korporacja RAND przedstawiła wyniki analizy przeprowadzonej w ramach projektu FEEDBACK. W raporcie opisywano możliwość budowy systemu pozwalającego na wykonywanie zdjęć obszarów znajdujących się na wrogim terytorium przy użyciu urządzenia wynoszonego na niską orbitę okołoziemską. W październiku 1957 roku przedłożono kolejny raport, opisujący zdolności środowiska wywiadowczego USA i opisujący jednocześnie postępy w opracowywaniu systemu zwiadu satelitarnego Samos (Project 101/PIED PIPER/SENTRY), opracowywanego w ramach programu, którego studia rozpoczęto w zakładach Lockheeda w 1956 roku pod oznaczeniem USAF WS-117L. Co ciekawe, wyłoniona koncepcja stanowiła jedno z trzech rozwiązań zaproponowanych w ramach programu PIED PIEPER, do którego oprócz zwycięskiego Lockheeda zgłosiły się takie firmy jak Martin czy RCA (Radio Corporation of America), przy czym konkurencyjne programy miały wykorzystywać system oparty o kamerę telewizyjną.

Jednakże problemy związane z realizacją programu Samos, a zwłaszcza skomplikowany system mający w zamyśle skanować taśmy filmowe i przesyłać uzyskane dane za pośrednictwem sygnałów radiowych spowodowały, że Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) wystąpiła o program budowy specjalistycznych satelitów wywiadowczych o prostszej konstrukcji, które dzięki temu mogły by wejść do służby przed planowanym umieszczeniem na orbicie satelitów systemu Samos, stanowiąc tymczasowe rozwiązanie problemu. Urządzenia te miały za zadanie dostarczać materiałów fotograficznych, dokumentujących radzieckie postępy w opracowywaniu pocisków balistycznych i ich rozmieszczeniu w obliczu braku spodziewanych wyników prac konstrukcyjnych programu 101. Nowy program został zatwierdzony w lutym 1958 roku przez prezydenta USA, Dwighta D. Eisenhowera – tak narodził się program satelitów CORONA.

Założenia systemu były proste – zbudować urządzenie zdolne do wykonywania lotów zwiadowczych na orbicie okołoziemskiej, przechodzącej nad terenem ZSRR i jednocześnie dostarczające wysokiej jakości zdjęć o rozdzielczości porównywalnej z uzyskiwanymi do tej pory z samolotów szpiegowskich U-2, tj. o dokładności pozwalającej na dostrzeżenie szczegółów o wielkości nieco mniejszej niż około jeden metr. W konstrukcji pojazdu wykorzystano stopień Agena, odpowiednio zmodyfikowany i wyposażony w system optyczny pochodzący z programów lotów balonów stratosferycznych HYAC, prawdopodobnie przeskalowany z ogniskowej około 31 centymetrów do 61 centymetrów, który rejestrował obrazy na kliszy fotograficznej o szerokości 70 milimetrów. Urządzenie to zaprojektowała firma ITEK. W ramach programu CORONA zgłoszono jednakże dwa różne systemy optyczne – wspomniany wcześniej tzw. „C-type” zbudowany przez ITEK, oraz stabilizowany system zaprojektowany przez Fairchild , który jednak oferował znacznie mniejszą rozdzielczość.

Przewaga systemu ITEK zadecydowała o jego wygranej. Rozdzielczość tego systemu była jednak około dziesięciokrotnie słabsza od kamer samolotów Lockheeda, tj. pozwalała na obrazowanie obiektów o wielkości nie mniejszej niż siedem metrów. Ponieważ satelita nie byłby w stanie przesłać zdjęć w postaci cyfrowej, każde urządzenie systemu zostało wyposażone w kapsułę zdolną do przetrwania wejścia w atmosferę i dostarczającą na Ziemię naświetlone klisze filmowe, które przechwytywano by w powietrzu za pomocą samolotu Fairchild C-119.

Powodzenie programu zależało oczywiście również od samej rakiety nośnej, którą miano użyć w roli pierwszego stopnia systemu nośnego, pozwalającego na umieszczenie satelitów na zaplanowanych orbitach polarnych. Pod koniec lat pięćdziesiątych nie istniało wiele konstrukcji mogących nadawać się do tego celu i jednocześnie oferujących odpowiednio dużą nośność umożliwiającą wysłanie na niską orbitę okołoziemską obiektów o masie około 700 kilogramów. Najlepszym rozwiązaniem okazał się pocisk balistyczny PGM-17 Thor – protoplasta rakiet z rodziny Delta – który z powodzeniem posłużył do wysłania pierwszego amerykańskiego satelity – Explorera 1. Po uwzględnieniu stopnia Agena, system ten wszedł do użycia jako Thor-Agena i stał się podstawą amerykańskiego programu CORONA.

Pocisk rakietowy średniego zasięgu PGM-17 Thor (USAF)
Pocisk rakietowy średniego zasięgu PGM-17 Thor
(USAF)

Firmą, która otrzymała kontrakt na budowę pierwszej serii satelitów KH-1 Discoverer (KH – Keyhole – oficjalne oznaczenie optycznych satelitów szpiegowskich) stał się Lockheed, co miało miejsce w 1956 roku.

Niestety, pierwsze misje w ramach nowego projektu dalekie były od sukcesów. Wiele rakiet w ogóle nie osiągnęło orbity na skutek różnego rodzaju usterek technicznych, a misje tych satelitów, które zostały poprawnie wprowadzone na swoje orbity polarne często kończyły się niepowodzeniem. W kilku przypadkach przyczyną fiaska był źle funkcjonujący system zasilania, w innych kapsuły powrotnej nie udało się odzyskać, gdy zawodziły silniczki rakietowe umożliwiające tym kapsułom zejście z orbity. Czasami błąd sterowania powodował, że satelita wchodził na orbitę o niewłaściwych, niezbyt przydatnych parametrach. W końcu, fiasko misji Discoverer 11 doprowadziło do osobistej interwencji zastępcy dowódcy sztabu sił powietrznych, generała Curtisa LeMaya (znanego ze swoich radykalnych wypowiedzi, a także zwolennika militarnych akcji, np. na Kubie), w zakładach Lockheeda, który odpowiedzialny był za budowę satelitów.

Generał Curtis LeMay (USAF)
Generał Curtis LeMay
(USAF)

LeMay domagał się podjęcia nadzwyczajnych kroków, a także objęcia osobistym nadzorem przez kierownictwo Lockheeda programu budowy satelitów CORONA w celu eliminacji trapiących kolejne urządzenia usterek. Program znalazł także obrońcę w postaci Richarda Bissella, kierownika programu z ramienia CIA, który skutecznie podtrzymywał zainteresowanie wojska planowanymi systemami zwiadu satelitarnego. Istotnym argumentem przemawiającym za kontynuowaniem programu stało się także zestrzelenie wspomnianego wcześniej samolotu zwiadowczego U-2, co jednoznacznie wykazało słabość istniejącego systemu wywiadowczego i uzasadniło konieczność rozwoju systemu alternatywnego.

Pierwszy, jeszcze połowiczny sukces, miał miejsce wraz z wysłaniem misji Discoverer 13, co miało miejsce 10 sierpnia 1960 roku. Po wykonaniu 17 orbit, 11 sierpnia, ze stacji naziemnej położonej na wyspie Kodiak (Alaska), wysłano do statku komendę radiową rozpoczynającą sekwencję powrotu kapsuły. Po odebraniu instrukcji, człon Agena A przyjął odpowiednie położenie [za pomocą systemu kontroli orientacji RCS]i po zwolnieniu rygli niewielkie sprężyny odepchnęły od siebie kapsułę powrotną. Następnie kapsuła ta została wprawiona w ruch obrotowy przez system silniczków, co miało zapewnić jej lepszą stabilność w trakcie pracy głównego silnika hamującego. Silnik ten zmniejszył prędkość kapsuły o około 400 m/s, po czym silniczki wykorzystujące neutralny gaz (azot) zatrzymały ruch obrotowy statku. W trakcie wchodzenia do atmosfery, od kapsuły z osłoną termiczną odłączyła się stanowiąca zbędny balast część napędowa, która dokonała deorbitacji statku. Około 15 kilometrów nad ziemią otworzył się niewielki spadochron stabilizujący, włączyła radioboja oraz lampa stroboskopowa. Odrzucono także niepotrzebną już osłonę termiczną. Po ustabilizowaniu się lotu kapsuły, otworzył się duży spadochron hamujący. Niestety, w wyniku nieporozumienia między załogami drużyn przechwytujących, które miały odzyskać kapsułę w locie, wpadała ona do wód Oceanu Spokojnego, około 610 kilometrów w kierunku północ-północny zachód od Honolulu. Dzięki udanej akcji śmigłowca, po zaczepieniu lin przez nurka, wydostano ją z oceanu i przewieziono na pokład statku USNS Haiti Victory (T-AGM-238), a następnie przetransportowano do Pearl Harbor. Satelita nie przenosił żadnych kamer, ale pomimo braku osiągnięć wywiadowczych jego misja okazała się sukcesem. Kapsuła powrotna została zaprezentowana prezydentowi Eisenhowerowi w dniu 15 sierpnia 1960 roku.

Prezydent Dwight Eisenhower ogląda kapsułę powrotną Discoverera 13 (Dwight D. Eisenhower Library)
Prezydent Dwight Eisenhower ogląda kapsułę powrotną Discoverera 13
(Dwight D. Eisenhower Library)

Udany test kapsuły zrobił wrażenie na przedstawicielach rządu. Sprowadzenie jej na Ziemię, mimo nieplanowanego wodowania, było pierwszym udanym sprowadzeniem obiektu z orbity okołoziemskiej. Związek Radziecki dokonał tego samego nieco ponad tydzień później, w ramach misji Korabl-Sputnik 2, w której jednak z orbity sprowadzono znacznie większy obiekt – prototyp kapsuły załogowej Wostok z dwoma psami na pokładzie. Jednakże kolejna, piętnasta misja (Discoverer 14), miała być dla programu CORONA przełomowa.

Rakieta Thor Agena A wyniosła kolejnego Discoverera na orbitę okołoziemską 18 sierpnia 1960 roku, a więc już osiem dni po wystrzeleniu Discoverera 13. Po starcie i wykonaniu serii zdjęć, kapsuła powrotna odczepiła się od reszty statku, który stanowił człon Agena A rakiety nośnej. Kapsuła weszła w atmosferę nad Alaską. Rozłożony spadochron hamujący został dostrzeżony około 600 kilometrów na południowy wschód od Honolulu przez załogę samolotu C-119, wysłanego z 593 Test Squardon, stacjonującego w bazie lotniczej Hickam położonej na Hawajach. Przechwycenie kapsuły przez samolot powiodło się za trzecim podejściem. Misja Discoverera 14 trwała łącznie 27 godzin.

Samolot C-119 przechwytuje w locie kapsułę z naświetlonym filmem, pochodzącą z misji Discoverer 14 (USAF)
Samolot C-119 przechwytuje w locie kapsułę z naświetlonym filmem, pochodzącą z misji Discoverer 14
(USAF)

Ta czternasta misja systemu wywiadowczego CORONA była pierwszą w pełni udaną misją wywiadowczą. Kapsuła wykonała 1432 zdjęcia obszaru Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich o łącznej powierzchni 5,65 mln kilometrów kwadratowych, zużywając przy tym 1081 metrów taśmy filmowej. Rozdzielczość zdjęć wynosiła ok. 12 metrów, co było zgodne z planowanymi osiągami dla pierwszych satelitów tego systemu, wyposażonych w kamerę typu „C”, która pozwalała między innymi na określenie liczby sowieckich bombowców strategicznych.

Zdjęcia i powodzenie misji wywołały euforię w służbach wywiadowczych USA. O uzyskanym materiale mówiono: „przerażający” i „zdumiewający” – trudno jest jednak jednoznacznie ocenić zasadność tych słów – istnieje bowiem możliwość, iż fakt uzyskania jakichkolwiek zdjęć wykorzystano bardziej w formie elementu propagandy. Jednakże jest bardzo prawdopodobne, że w obliczu poprzednich niepowodzeń sukces misji numer 14 uratował projekt CORONA przed likwidacją, dostarczając w końcu pewnych danych wywiadowczych – choć nie mogły one rywalizować jakością z materiałami pochodzącymi z samolotów U-2, to udowodniły, że funkcjonowanie systemu jest możliwe i że warto kontynuować jego rozwój.

Pierwsze zdjęcie odzyskane z naświetlonej kliszy, odzyskanej po lądowaniu kapsuły Discoverera 14, przedstawiające lotnisko na Przylądku Schmidta w Czukockim Okręgu Autonomicznym (NRO)
Pierwsze zdjęcie odzyskane z naświetlonej kliszy, odzyskanej po lądowaniu kapsuły Discoverera 14, przedstawiające lotnisko na Przylądku Schmidta w Czukockim Okręgu Autonomicznym
(NRO)

Co ciekawe, po obejrzeniu zdjęć prezydent Eisenhower zażądał ich całkowitego i najgłębszego utajnienia, co prawdopodobnie było zagraniem mającym ukryć przed wywiadem radzieckim faktyczne zdolności systemu (lub jego wady). Jednak, gdy komentarz zszedł w dół po drabinie dowodzenia, zmienił zupełnie swoje znaczenie i przybrał wydźwięk: „zniszczyć kapsułę” – w efekcie została ona rozmontowana na części pierwsze.

Liczne fiaska programu pociągały jednak za sobą ogromne koszty. Same starty dwunastu rakiet typu Thor kosztowały około 150 milionów dolarów (wycena z 1985 roku). Obecnie szacuje się, że cały program od momentu rozpoczęcia wraz z lotami Discoverer pochłonął wydatki rzędu około trzech miliardów dolarów (stosując wycenę z 2012 roku).

Decyzja o kontynuacji programu w obliczu dwóch udanych misji w ramach systemu CORONA, stała się w także powodem powstania amerykańskiej agencji National Reconnaissance Office (NRO), tj. Narodowego Biura Rozpoznania, które funkcjonuje do dziś i dostarcza materiałów wywiadowczych za pomocą swojej sieci satelitów OPTINT oraz SIGINT/ELINT.

Pierwsze satelity programu CORONA szybko zastąpiono ich udoskonaloną wersją KH-2 już w 1960 roku, wyposażoną w lepszy system optyczny „C-Prime”, także zbudowany przez korporację ITEK, pozwalający na uzyskiwanie materiałów zdjęciowych z rozdzielczością około 9 metrów, przy zachowaniu takiej samej ogniskowej co system zainstalowany w satelitach starszego typu KH-1. W ramach KH-2 wysłano 10 misji, z których ostatnia miała miejsce w 1961 roku, po czym seria została zastąpiona ponownie – tym razem satelitami z serii KH-3. Nowe urządzenia zawierały kolejne rozwinięcie systemu optycznego pod postacią kamery „C Double-Prime”, której parametry zwiększyły uzyskiwaną rozdzielczość do około 7 metrów.

Kolejnym krokiem było zastosowanie układu wyposażonego w dwie kamery „Mural”, zainstalowane jedna za drugą i skanujące teren w dwóch następujących po sobie pasach, dzięki czemu po raz pierwszy możliwe stało się oglądanie celów w trzech wymiarach. W tym celu satelita wykonywał po dwa zdjęcia każdego obszaru, przy czym każde z nich pod nieco innym kątem dzięki swojemu ruchowi orbitalnemu.

Satelity programu rozwijano i w wersji KH-4A zainstalowany system optyczny był w stanie zarejestrować obiekty nie mniejsze niż 2,6 metra, a w wersji KH-4B nie mniejsze niż 1,8 metra.

Fragment odtajnionego zdjęcia przedstawiającego część Moskwy z Placem Czerwonym. Na powiększeniu widoczne są pojazdy, a także kolejka ludzi czekających na wejście do Mauzoleum Lenina (NRO)
Fragment odtajnionego zdjęcia przedstawiającego część Moskwy z Placem Czerwonym i pochodzącego z satelity KH-4B. Na powiększeniu widoczne są pojazdy, a także kolejka ludzi czekających na wejście do Mauzoleum Lenina
(NRO)

W trakcie dwunastu lat trwania programu Corona, wysłano aż 145 satelitów, z czego 102 zwróciły użyteczne zdjęcia i które wykonały łącznie ponad 800 tysięcy zdjęć powierzchni Ziemi. Urządzenia CORONA mają na koncie wiele przełomowych osiągnięć, jak wspomniany pierwszy w historii, udany powrót na Ziemię. Satelity były również platformą technologiczną i badawczą. Wiele razy przenosiły eksperymenty mierzące promieniowanie, także czujniki meteorologiczne, próbki materiałów, a nawet żywe zwierzęta. Pomogły także opracować procedury testowania materiałów wykorzystywanych w przestrzeni kosmicznej. Sam Discoverer był także pierwszą platformą satelitarną zbudowaną przez Lockheed – obecnie jedną z największych firm, która specjalizuje się w przemyśle kosmicznym i aeronautycznym. Obecnie po połączeniu z korporacją Martin Marietta figuruje pod nazwą Lockheed Martin.

Zdjęcia z satelitów CORONA pozostawały ściśle tajne aż do 22 lutego 1995 roku, kiedy decyzją prezydenta Billa Clintona (Executive Order 22) informacje te zostały odtajnione, wraz ze zdjęciami pochodzącymi z systemów satelitarnych, stanowiących rozwinięcie oryginalnego systemu CORONA – KH-5 Argon oraz KH-6 Lanyard. W 2002 odtajniono również zdjęcia pochodzące z satelitów KH-7 (1963-1967) oraz KH-9 (1971-1986). Informacje na temat budowy samych systemów pozostały jednak utajnione aż do września 2011 roku.{jathumbnail off}

Comments are closed.