Już tylko niecałe sześć dni dzieli nas od lądowania na Czerwonej Planecie najbardziej zaawansowanej sondy, jaka kiedykolwiek została wysłana w celu bezpośredniego badania jej powierzchni. W minioną niedzielę przeprowadzono jeden z jej ostatnich (a być może ostatni) manewrów korekcyjnych…
Podwójne odpalenie zespołu silniczków korygujących kurs nastąpiło w niedzielę, 29 lipca 2012 roku i trwało łącznie około sześciu sekund. Celem uruchomienia systemu było zwiększenie precyzji lądowania bezzałogowego łazika Curiosity w obrębie założonej wcześniej elipsy, położonej u podnóża znajdującej się w Kraterze Gale Góry Sharpa. Czwarty (poprzednie miały miejsce 11 stycznia, 26 marca i 26 czerwca) w trakcie lotu międzyplanetarnego sondy Mars Science Laboratory manewr zakończył się powodzeniem. Ponadto w przypadku, gdyby zaszła konieczność przeprowadzenia dalszych poprawek kursu, nadarzą się dwie kolejne okazje na około 48 i 9 godzin przed lądowaniem. Przewidziane jest ono na poniedziałek, 6 sierpnia 2012 roku o godzinie 07:17 CEST, przy czym pierwszy sygnał nadany z powierzchni Marsa tuż po przyziemieniu i odseparowaniu kabli łączących łazik z platformą Skycrane, powinien dotrzeć na Ziemię o 07:31 CEST.
Tymczasem zespół odpowiedzialny za międzyplanetarny lot mającej potrwać przynajmniej dwa ziemskie lata misji robota MSL rozpoczął przygotowania do finalnej fazy kosmicznej podróży – wejścia w atmosferę, podchodzenia do lądowania i samego lądowania. Jak mówią ludzie odpowiedzialni za projekt: „będzie to siedem minut grozy”. Curiosity ma być bowiem dostarczony na powierzchnię w sposób inny, niż poprzednie sondy, które przyziemiły za pomocą specjalnych poduszek powietrznych napełnianych w ostatniej fazie lotu atmosferycznego (Mars Pathfinder w 1997, łaziki MER: Spirit i Opportunity w 2004), czy też lądowania na silnikach i „nogach” aparatu (Viking 1 i 2 w 1976, Phoenix w 2008). Najcięższy łazik marsjański dotrze do celu przy użyciu platformy Skycrane, która po dotarciu tuż nad punkt przyziemienia, ma opuścić go na powierzchnię przy pomocy lin i kabli, po czym (po ich uprzednim odłączeniu od robota) ma zwiększyć ciąg silników i odlecieć w celu rozbicia się jak najdalej od Curiosity.
Cały proces lądowania będzie transmitowany na Ziemię za pośrednictwem dwóch sond. Pierwszą z nich jest prawdziwy weteran badań Czerwonej Planety, orbiter 2001 Mars Odyssey, okrążający Marsa od jesieni 2001 roku. Za jego pośrednictwem będą spływać do centrum kontroli lotu dane przekazywane bezpośrednio, w trakcie całej procedury. Oczywiście sygnał dotrze na Ziemię znacznie później – po kilkunastu minutach, o czym zostało już wyżej wspomniane. Jeszcze dwa tygodnie temu agencja NASA wyrażała obawy, czy będzie to w ogóle możliwe. Mars Odyssey uległ bowiem ostatnio awarii, w efekcie której wszedł w tryb safe-mode. Na szczęście problem udało się rozwiązać i odpowiednio skorygować parametry orbity sondy w dniu 24 lipca, dokonując sześciosekundowego odpalenia silniczków „Odysei”.
Drugą sondą orbitalną, zaangażowaną w przesył danych telemetrycznych jest Mars Reconaissance Orbiter, obiegający Czerwoną Planetę od marca 2006 roku. W przeciwieństwie do Mars Odyssey MRO będzie rejestrować cały proces, po czym prześle wszystko na Ziemię godziny po lądowaniu. Być może uda się nawet jego kamerom uchwycić moment atmosferycznego przelotu MSL, podobnie jak w trakcie misji Phoenix w maju 2008? Czas pokaże.
(NASA, SFN)