Pierwszy lot kapsuły Dragon firmy SpaceX wszyscy uznają za ważny krok w rozwoju astronautyki. Jak to bywa z takimi wydarzeniami, dopiero po latach będzie można dokonać obiektywnej oceny jego znaczenia. Tym niemniej już dziś można zastanawiać się, jak to wydarzenie wpłynie na astronautykę załogową, a w szczególności na przyszłość SpaceX w zakresie lotów załogowych.
Kapsuła Dragon jest przeznaczona do zaopatrywania stacji ISS, nie do wymiany jej załóg. Tym niemniej Elon Musk – właściciel firmy SpaceX – usilnie reklamuje możliwości Dragona właśnie jako wielostronnego statku załogowego, deklarując, że w ciągu trzech lat jest w stanie przystosować go do lotów załogowych. Pytanie brzmi: czy jest lub będzie zapotrzebowanie na załogową kapsułę tej firmy?
Krzysztof Kanawka w artykule Po udanym locie COTS 1 opublikowanym w tymże portalu przeprowadził analizę wpływu sukcesu SpaceX na astronautykę załogową w najbliższych latach. Proponuję spojrzeć na ten temat trochę inaczej: przeanalizujmy, jakie jest zapotrzebowanie w tym zakresie i co przemysł kosmiczny jest w stanie zaoferować. Spójrzmy więc na popyt na orbitalne załogowe loty kosmiczne. Można tu wyróżnić potencjalne cztery kierunki:
1) wymiana załóg międzynarodowej stacji kosmicznej ISS,
2) transport ludzi (załóg i turystów) na przyszłe komercyjne stacji orbitalne,
3) turystyka kosmiczna – orbitalne (lub nawet dalsze) loty autonomiczne (bez dokowania do innego obiektu),
4) eksploracja kosmosu (Księżyca, a nawet planet).
Z powyższych czterech kierunków wykorzystania statków załogowych obecnie wykorzystywany jest tylko pierwszy. Następne, drugi i trzeci, to kwestia kilku lat, prawdopodobnie około pięciu. Czwarty należy odłożyć na dalszą przyszłość, prawdopodobnie nie bliższą niż dziesięć lat.
Wymiana załóg ISS
Konieczność wymiany załóg ISS, obsługiwanej przez 6-osobową załogę – a jest to już docelowa liczebność – wymusiła standard pojemności wszystkich projektowanych obecnie kapsuł załogowych, które pomieszczą od sześciu do siedmiu członków załogi i pasażerów. Możliwość dowozu na ISS od razu całej załogi, nie w dwóch częściach, jak to jest teraz – przez trzy miejscowe rosyjskie Sojuzy, spowoduje jednak zmniejszenie liczby startów z czterech do dwóch rocznie. Z punktu widzenia komfortu psychicznego załóg, które obecnie zazębiają się ze sobą, jest to rozwiązanie gorsze, ale z pewnością ekonomiczniejsze. Tym niemniej jest możliwe, że zapotrzebowanie na loty załogowe na ISS ustabilizuje się na poziomie dwóch rocznie.
Docelowo rynek ten przeznaczony jest dla Oriona – kapsuły budowanej przez firmę Lockheed Martin w ramach programu Constellation. Program ten został anulowany, zatem nie do końca jasna jest przyszłość Oriona. Według ostatnich informacji odnośnie funduszy przeznaczonych dla NASA w 2011 roku, ilość pieniędzy dla Oriona ma jednak nawet wzrosnąć (do 1,2 mld USD). Z drugiej strony NASA będzie musiała zmniejszyć fundusze na komercyjne loty załogowe (do 0,25 mld USD). To cios przede wszystkim w SpaceX, który liczył, że ze swoim Dragonem wejdzie w ewentualną lukę. Temu miały służyć zabiegi marketingowe szczególnie widoczne na konferencji prasowej po ostatnim udanym locie.
Trudno powiedzieć o szansach Rosjan na utrzymanie tego rynku. Obecnie Roskosmos – rosyjska agencja kosmiczna – korzysta bez skrupułów ze swojego monopolu i winduje ceny za miejsca w Sojuzie. Rosjanie jednak zbyt długo wiązali nadzieje z ambitniejszym programem Kliper, o którego zaniechaniu ostatecznie zadecydował brak oczekiwanego zainteresowania ze strony Europejskiej Agencji Kosmicznej ESA. Trzyosobowy Sojuz nie wytrzyma raczej jednak przyszłej konkurencji z prywatnymi kapsułami amerykańskimi, a projektowana obecnie rosyjska kapsuła PTK NP wyruszy na orbitę z ludźmi najwcześniej w 2018 roku. To może okazać się za późno. Można więc spodziewać się sytuacji, że na ISS Amerykanie będą dowozić astronautów swoich oraz europejskich, kanadyjskich i japońskich własnymi kapsułami, Rosjanie zaś swoimi – swoich kosmonautów. Wówczas jednak ekonomiczność sześcioosobowych załóg stanie się problematyczna, chyba że rozwinie się turystyka na bazie zwolnionych miejsc.
Transport na komercyjne stacje orbitalne
Według obecnych planów rynek komercyjnych stacji orbitalnych otworzy się w 2015 roku, gdy Robert Bigelow – właściciel firmy Bigelow Aerospace – umieści na orbicie swą dużą, wielomodułową stację przeznaczoną zarówno dla turystów, jak i do celów badawczych. Bigelow nie zamierza zajmować się transportem do swojej stacji, licząc na udział innych firm.
Bardzo bolesna dla Muska ze SpaceX musiała być informacja, że Bigelow zamiast zwrócić uwagę na Dragona, nawiązał współpracę z potentatem Boeing Company, który rozpoczął już prace nad swoją własną kapsułą zwaną na razie CST-100. Wybór partnera przez Bigelowa ma znaczenie tym większe, że to prawdopodobnie on będzie tym, kto stworzy największy popyt na rynku transportu ludzi na orbitę – niedawno określił swoje potrzeby na 24 starty rocznie! Nawet jeśli tylko niewielka część jego planów zostanie zrealizowana, i tak będzie największym konsumentem na tym rynku. W związku z tym, wybór Boeinga, a nie SpaceX, czyli kapsuły Dragon, musi wywrzeć decydujący wpływ na obraz rynku dostawców usług za kilka lat. Należy jednak wziąć pod uwagę, że na tym etapie wybór Bigelowa, jak on sam twierdzi, nie musi być ostateczny. Jeśli SpaceX będzie nadal odnosił sukcesy, może być jeszcze różnie.
Zapowiadane są też inne stacje orbitalne, konkurencyjne dla Bigelowa. W mediach co jakiś czas pojawiają się dość fantazyjne zapowiedzi, jednak jak na razie żadnej z nich nie można potraktować całkiem poważnie.
Turystyka – loty autonomiczne
O turystyce kosmicznej nie związanej z pobytem na żadnej stacji orbitalnej, czyli o krótkotrwałych (kilkudniowych) wycieczkach na orbitę, myśli przede wszystkim Boeing, ale również firma Excalibur Almaz, która wskrzesza dawny rosyjski projekt statku TKS (pochodzący jeszcze z lat 70.) pod postacią kapsuły Ałmaz. Ze względu na mniejszą pojemność Ałmaza nie jest on obecnie brany pod uwagę jako przyszły partner dla ISS. Posiada jednak duży moduł orbitalny FGB, co stwarza optymalne warunki dla dłuższych lotów autonomicznych.
Trudno ocenić zapotrzebowanie na tego rodzaju loty. Mówi się nie tylko o turystyce, ale również o wykupywaniu miejsc przez różne instytucje badawcze. Równie trudno ocenić, ile firm budowanymi statkami zdoła ostatecznie osiągnąć orbitę. Najbliżej tego celu wydaje się być firma Sierra Nevada, pracująca nad mini-wahadłowcem Dream Chaser.
Nie można nie wspomnieć o turystyce pozaorbitalnej – lotach wokół Księżyca. Ze względu na ceny, w tym przypadku bardzo już wysokie – Space Adventures oczekuje sum rzędu 100 mln USD – nie wydaje się, by ten fragment rynku szerzej się rozwinął w najbliższych kilkunastu latach.
Eksploracja dalszego kosmosu
Loty w dalszy kosmos, choćby na Księżyc, wydają się być dzisiaj przyszłością dość odległą – odleglejszą niż wydawało się jeszcze rok-dwa lata temu. Jeśli już dziś mówi o tym Musk, to raczej w aspekcie marketingu swojej firmy – tego typu deklaracje zwracają uwagę. Mimo to nie należy ich ignorować. Jednak tak naprawdę wszystkie tego rodzaju wizje stanowią zwracanie się w kierunku NASA – tylko ona będzie w stanie sfinansować tego rodzaju przedsięwzięcia, o ile w ogóle dojdą one do skutku.