Niedawno pojawił się w Journal of Cosmology artykuł proponujący wyprawę na Marsa w jedną stronę. Jest to idea, która pojawia się co jakiś czas i najczęściej rozbudza dyskusje na temat etyki, wartości ludzkiego życia czy polityki.
Autorami najnowszego opracowania na temat jednokierunkowej wyprawy na Marsa są profesor Dirk Schulze-Makuch z Washington State University oraz profesor Paul Davies z Arizona State University. I nie mówimy tu o misji samobójczej, a raczej o wersji powolnej kolonizacji.
W swoim artykule autorzy zauważają, że mimo planowania załogowej wyprawy na Marsa przez wiele różnych agencji, jak dotąd jest to ciągle odległa przyszłość. Największym ograniczeniem jest koszt takiego przedsięwzięcia oraz skutki jakie odniesie organizm ludzki w czasie długiej podroży w przestrzeni kosmicznej. Wszystkie do tej pory rozpatrywane plany takiej misji zakładają powrót astronautów na Ziemię. Jak podają autorzy nawet 80% kosztów wyprawy na Marsa związanych jest z powrotem. Podstawowym pytaniem jakie więc powinniśmy sobie zadać jest: Czy musimy sprowadzać astronautów z powrotem?
Wydaje się to radykalnym pomysłem, ale takie rozwiązanie miałoby wiele zalet. Oprócz niższych kosztów, zmniejszyłaby się długość wystawienia ciał astronautów na promieniowanie kosmiczne oraz nie byłaby potrzebna rehabilitacja po powrocie.
Plan zakłada kilka etapów całego procesu:
W etapie pierwszym nastąpiłoby poszukiwanie miejsc nadających się pod przyszłą bazę. Autorzy proponują wykorzystanie naturalnych tuneli lawowych jako idealnego miejsca schronienia dla astronautów. Dawałyby one osłonę przed promieniowaniem oraz istnieje możliwość, że w niektórych miejscach w takich tunelach mógłby znajdować się lód wodny – źródło wody i tlenu. Docelowe miejsce musiałoby mieć także w zasięgu źródła innych użytecznych surowców.
W etapie drugim po dokładnym zbadaniu za pomocą misji bezzałogowych wybranego miejsca lądowania, rozpocząłby się proces przygotowań przed przylotem ludzi. Dostarczone zostałyby materiały pod budowę bazy, źródło zasilania (ogniwa słoneczne lub generator jądrowy) oraz zapasy żywności na minimum dwa lata i wszystkiego co potrzebowaliby ludzie w tym czasie. Sprowadzone byłby także pojazdy i łaziki oraz podstawowe narzędzia do rozpoczęcia upraw roślin pod kopułami.
W etapie trzecim w jednostronną podróż wybrałoby się czterech ludzi, ochotników, podzielonych na dwa pojazdy. Dwa pojazdy mają zwiększyć bezpieczeństwo. W czasie awarii któregoś pojazdu załoga drugiego będzie mogła pośpieszyć z pomocą. Po wylądowaniu na Czerwonej Planecie koloniści będą regularnie zaopatrywani z Ziemi w potrzebne im rzeczy.
Ostatni etap to kolejne loty załogowe zwiększające ilości ludzi na Marsie. W raz z rozwojem bazy coraz więcej materiałów będzie wytwarzanych bezpośrednio na miejscu. W końcu po prawdopodobnie kilku dekadach nastąpi moment usamodzielnienia się koloni.
Autorzy zwracają uwagę, że o ile praktyczne zyski z takiego podejścia są oczywiste, to największe obawy będą natury etycznej. Jednak przekonują Oni, że życie tych ludzi nie różniłoby się bardzo (nie uwzględniając technologii) od życia pierwszych osadników, którzy zasiedlali Amerykę Płn.
A czy Ty zdecydowałbyś się na taką wyprawę? Zapraszam na forum PFA do dyskusji na ten temat.
Pełne opracowanie dla zainteresowanych tematem w języku angielskim znajduje się tutaj.
(Journal of Cosmology)