Przeloty 2017 NT5, 2017 MC4 i 2017 BS5

1

W lipcu następują dość bliskie przeloty planetoid obok Ziemi: 2017 BS5, 2017 NT5 i 2017 MC4. Te obiekty są wyraźnie większe od typowych małych planetoid i meteoroidów zbliżających się do naszej planety.

Okres czerwiec – sierpień to tradycyjny czas, w którym spada ilość wykrywanych małych meteoroidów i planetoid zbliżających się do Ziemi. Ma to m.in. związek z krótszymi nocami na północnej półkuli, gdzie znajduje się wiele obserwatoriów astronomicznych. Nie oznacza to jednak, że nie dochodzi do żadnych ciekawych odkryć.

W lipcu doszło do dość bliskich przelotów trzech większych planetoid obok Ziemi. (W tym artykule określenie „większe” oznacza planetoidy o średnicy przynajmniej kilkudziesięciu metrów).

Jedenastego lipca doszło do przelotu planetoidy 2017 MC4. Średnica tej planetoidy to około 90-200 metrów. Minimalny dystans wyniósł około 7,6 średniej odległości pomiędzy Ziemią a Księżycem. Jest to mniej więcej 2,9 miliona kilometrów.

Trzy dni później, 14 lipca, doszło do znacznie bliższego przelotu planetoidy o oznaczeniu 2017 NT5. Ten obiekt znalazł się w minimalnej odległości zaledwie 1,1 średniego dystansu do Księżyca, czyli około 425 tysięcy kilometrów. Średnicę 2017 NT5 wyznaczono na około 100 metrów. Takie dość bliskie przeloty większych planetoid są rzadkością. Warto tu dodać, że 2017 NT5 została wykryta 23 czerwca 2017 roku, czyli zaledwie 3 tygodnie przed przelotem.

Dwudziestego trzeciego lipca dojdzie do bliskiego przelotu planetoidy 2017 BS5. Ta planetoida, o średnicy około 50 metrów, znajdzie się w minimalnej odległości około 3,1 średniego dystansu do Księżyca, czyli około 1,2 miliona kilometrów. Ta planetoida została odkryta pod koniec maja.

Choć ryzyko uderzenia większej planetoidy w Ziemię jest niewielkie w wymiarze kilkudziesięciu lat, wciąż takie obiekty są wykrywane zbyt późno, by możliwa była jakakolwiek reakcja. Wciąż wiele nawet takich obiektów nie jest wykrywanych w ogóle lub już po przelocie – w szczególności tych, które przecinają orbitę Ziemi od „strony dziennej”. Tych obiektów nie da się obserwować z Ziemi – potrzeba zastosowania obserwatoriów orbitalnych lub nawet wysłania teleskopów poza bezpośrednie otoczenie naszej planety.

Kilka lat temu fundacja B612 próbowała uzyskać finansowanie potrzebne do budowy kosmicznego obserwatorium, które zostałoby umieszczone na orbicie bliższej Słońcu niż Ziemia. Obserwacje z tej perspektywy pozwoliłyby na wykrycie wielu planetoid, których dziś nie udaje się wykrywać. Niestety, całkowity koszt budowy i używania takiego teleskopu przez 10 lat był szacowany nawet na pół miliarda dolarów, nie wliczając kosztu startu rakiety. Jak na razie nie jest możliwe pozyskanie takiej ilości funduszy przez pozarządowe organizacje.

Pewną opcją może być zbudowanie znacznie mniejszych, tańszych i prostszych w budowie teleskopów kosmicznych. Tego typu satelity mógłby by być „ładunkiem zapasowym” przy misjach opuszczających Ziemię w różnych kierunkach. Wówczas możliwe by były obserwacje otoczenia naszej planety z różnych perspektyw. Prawdopodobnie jednak efektywność takich obserwacji byłaby dość ograniczona, a same satelity-obserwatoria funkcjonowałyby nie więcej niż kilka miesięcy.

Jeden komentarz

  1. 500 mln dolarów za teleskop – Pan chyba żartuje. Dla mnie byłoby to ciutek dużo, ale taki Bill Gates mógłby to sfinansować ze swego kieszonkowego na codzienne wydatki. Swoją drogą dziwię się że jeszcze nie zwietrzył dobrego interesu na inwestycjach w kosmosie. Mógłby wybudować np. hotel na orbicie i wynajmować kolegom tudzież rządom “pokoje” na realizację projektów badawczych i eksploracyjnych. Miałby zyski jeszcze większe od dotychczasowych! Wystarczy tylko trochę zainwestować. Może roczne kieszonkowe wystarczy?